niedziela, 27 kwietnia 2014

21 - 27 kwietnia

Cześć!
 
Ostatnimi czasy staram się wyszlifować formę do majowych startów i muszę przyznać, że idzie mi całkiem nieźle. W tym tygodniu, jak już pisałem ostatnio, chciałem zrobić 2 akcenty - środa szybkie odcinki w kolcach, a w sobotę długie tempo pod 10 km. Reszta dni to wybiegania.
 
W środę biegałem z Danielem na stadionie 5x600 m, 5x200m i 5x400m. 600m biegaliśmy po 1:41, 200m po 30', a 400m po 63'. Poszło dobrze, w szczególności zadowolony byłem z tego, że w końcu udało się zrobić cały trening, bo w zeszłym tygodniu musiałem skończyć wcześniej, kiedy łydki odmówiły  dalszej współpracy. Teraz było znacznie lepiej, chociaż i tak następnego dnia miałem zakwasy, ale już nie tak duże jak tydzień temu.
 
W sobotę znowu umówiliśmy się na bieganie, tym razem 5x2000m. Udało się przelecieć w średnim tempie
6:10. Biegało się fajnie, powiem nawet, że były to chyba najłatwiejsze dwójki, jakie do tej pory biegałem. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony na majowe straty, bo odkąd trenuję pod 10 km nigdy nie biegałem tak szybko na treningach, więc liczę że wpłynie to na znaczną poprawę kolejnych rekordów życiowych. Pozostaje tylko pilnować zdrowia, żeby nie trafiło się jakieś przeziębienie lub kontuzja. 
 
W najbliższym czasie planuję wystartować w biegu w Lęborku na 6 km. Potem kolejny start to już 10 km w Gdyni i tam mam nadzieję na fajny wynik. 
Czy się uda, okaże się 10 maja. 


niedziela, 20 kwietnia 2014

14 - 20 kwietnia

Cześć!
 
               W ciągu ostatniego tygodnia w końcu wróciłem do wykonywania planu treningowego, który miałem zaplanowany jeszcze przed przeziębieniem.
               Wobec tego w środę miałem przebiec szybkie odcinki w kolcach, a sobotę wypadał długi trening tempowy. Wstępnie  zaplanowałem na środę 6 km w kolcach, tj. 600,500,400,300,200 x 3 w tempie odpowiednio 2:50/km, 2:45/km, 2:40/km. 2:35/km i 2:30/km. Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie mocno zakwaszone łydki, które uniemożliwiły mi zrobienie ostatniej serii. Niemniej 4 km w szybkim tempie to i tak był niezły bodziec.
               W sobotę, po krótkich negocjacjach z Danielem, ustaliliśmy że pobiegamy 3x2000m i 4x1000m. Pierwotnie zakładane tempo miało wynosić 6:10 na 2000m, a na 1000m 3:00, ale zdecydowaliśmy się skrócić przerwy i biegać odpowiednio wolnej. Dużym zaskoczeniem było jednak, że zamiast biegać wolniej, to biegaliśmy jeszcze szybciej! Czasy wyglądały następująco - 6:09, 6:09, 6:11, 2:59, 2:58, 2:59, 2:55. Całkiem nieźle, więc wygląda na to że życiówka na 10 km w maju jest bardzo prawdopodobna. 
               Dzisiaj w ramach świątecznego odpoczynku zrobiłem z chłopakami dłuższe wybieganie. Spokojne dwadzieścia kilka kilometrów dobrze zrobiło dla ogólnej wydolności.
               Mniej więcej taki plan zamierzam kontynuować jeszcze do końca miesiąca. W maju przyjdzie czas na starty, więc trzeba będzie zmniejszyć liczbę kilometrów, a także ilość akcentów. Będzie się działo!


niedziela, 13 kwietnia 2014

1 - 13.04.2014

Cześć!

            Ostatnimi czasy starałem się pobiegać trochę mocnych treningów, żeby w maju spokojnie liczyć na udane starty. Wszystko szło dosyć gładko, a forma z każdym akcentem rosła. Niestety jak to zwykle bywa, jak jest niezła forma, to spada odporność organizmu. Przez to w zeszłym tygodniu podłapałem jakiegoś wirusa. Oględnie mówiąc katar i ból gardła, a potem kaszel skutecznie uniemożliwił mi realizację założonych treningów.

            Mimo wszystko, bo kilku dniach przeziębienia, postanowiłem pojechać na start do Lęborka, de facto po to, aby być klasyfikowanym w całym cyklu. Mimo że drażnił mnie jeszcze kaszel, od początku optymistycznie ruszyłem przed siebie, łatwo obejmując prowadzenie. Sił starczyło ledwie na 1 km, szkoda tylko że bieg liczył ich aż 6... Reszty dystansu aż szkoda opisywać, dość powiedzieć, że po 4 km dostałem takiej kolki że musiałem się zatrzymać, a ostatnie 2 km przebiegłem po 4:30.... Dramat. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że bieganie w czasie i zaraz po chorobie to nie jest najlepszy pomysł - szczerze odradzam. Dalej całą sobotę czułem się już źle, dostałem nawet temperatury. Wobec tego w niedziele odpuściłem całkowicie.

            W nowy tydzień wszedłem spokojnym i krótkim wybieganiem, powoli łapiąc wiatr w żagle. Pierwsze szybsze bieganie zaplanowałem na czwartek, kiedy to zamierzałem polecieć II zakres w ilości 12 km. Mimo że czułem miękkie i słabe nogi, spokojnie i bez większych problemów poleciałem w średnim tempie 3:31 na km. Przyznam szczerze że łatwość z jaką przyszło mi bieganie na tych prędkościach była dla mnie prawdziwym szokiem, pozostaje tylko żałować, że się rozchorowałem i część formy uleciała...

            Piątek znowu odpoczywałem na rozbieganiu, a w sobotę zaplanowałem 8 km tempa. Za radą Daniela, wskoczyłem na 400 m odcinki, biegane na krótkiej przerwie - była to opcja bezpieczna, żeby nie zajeżdżać organizmu od razu po chorobie. Trening poszedł również dobrze, wszystkie 20 odcinków biegałem w tempie poniżej 3:00 na km i szybciej, a na ostatnie 10 ubrałem jeszcze kolce, co jeszcze dodatkowo wpłynęło na poprawę szybkości. Wiedziałem że muszę pobiegać w kolcach choć trochę, bo już na środę szykuje się mocny akcent o łącznej długości 6 km i wszystko w kolcach, więc trzeba było nogi przyzwyczaić do większych napięć. Za to dziś zapłaciłem zakwasami na łydkach, ale mam nadzieję że dzięki temu będę mniej cierpiał w środę...


            Na zakończenie parę wiadomości z Polski. W  środę odbyła się dekoracja Z biegiem Natury, gdzie zająłem ostatecznie II miejsce w cyklu GP. Musiałem w tym roku uznać wyższość Łukasza, więc na następny rok będę musiał pokazać mu swoje plecy, żeby role się zamieniły. Ponadto, chłopaki (Daniel i Łukasz) pojechali dziś na zawody na 10 km w ramach Orlen Warsaw Marathon 2014. Łukasz pobiegł bardzo wartościowy wynik - 30:34, natomiast Daniel - 31:58. Przy czym ani wynik Daniela, ani Łukasza nie dziwi, Łukasz od jakiegoś czasu wykazuje wzrost formy, w końcu odpaliło u niego na dobre. Daniel, podobnie jak ja, jest dopiero w fazie budowy najwyższej formy. Od siebie mogę tylko dodać, że jeżeli w końcu trening będzie szedł bez zakłóceń, to mam nadzieję, że wspólnie z Danielem już od końca maja będziemy mocno deptać Łukaszowi po piętach. Taki przynajmniej jest plan. Osobiście jestem przekonany, że wynik poniżej 31 minut na 10 km jest całkowicie realny w tym sezonie, a kto wie, może zaskoczę sam siebie i znowu zrobię 1 minutowy progres, co pozwoliłoby na bieganie 30:30. Pamiętam że zdarzało się już tak, że moje wyniki zaskakiwały mnie samego, nie mam nic przeciwko, żeby doświadczyć tego uczucia po raz kolejny.