Cześć!
Przez
mijający tydzień, starałem się jakoś dojść do siebie po bardzo aktywnym biegów
weekendzie. Zwykle staram się dobrze planować mój harmonogram startów, żeby wplatać
odpowiednio mocne akcenty z dniami wypoczynku. Z uwagi więc na 2 dni startów pod
rząd, na poniedziałek postanowiłem zaprosić mojego bardzo dobrego kolegę
Michała, aby wykonał mi masaż zmęczonych nóg, a Dorocie masaż relaksacyjny po
stresach związanych z moją rywalizacją na trasie.
Dlatego
też w poniedziałek kompletnie odpuściłem bieganie, no ale nieraz dzień odpoczynku
jest wręcz wskazany. Jak się okazało podczas takiej odnowy, mięśnie nóg
prezentują się znacznie lepiej, niż moje plecy. Góra jest bardzo napięta, być
może przez to moja praca rąk nie wygląda zbyt swobodnie. Mam nadzieje jednak,
że jak Michał popracuje i rozluźni mi mięśnie pleców, będę mógł dzięki temu
poprawić pracę ramion oraz sylwetkę w czasie biegu.
Następnego
dnia już wyszedłem na wybieganie, pierwszy raz od bardzo dawna zrobiłem je na asfalcie,
to jest na mojej standardowej trasie z domu do mola w Sopocie i z powrotem.
Łącznie wyszło tego z 18 km. Co ciekawe biegać skończyłem dopiero po 22, a ze
względu na mój rozkład zajęć, już o 9:30 następnego dnia poszedłem na kolejny
trening - także wybieganie. W tym momencie poczułem jak to jest, kiedy biega
się na niepełnym wypoczynku. Tętno średnio o 10 uderzeń wyższe niż normalne, a
w dodatku biegłem w żółwim tempie. Bez dalszej kombinacji postanowiłem mocno
okroić zakładany kilometraż, wobec czego po zakończeniu miałem na liczniku ok.
16 km. Inaczej niż zwykle, jeden z moich akcentów zaplanowałem na czwartek
(zwykle jest to wtorek/środa), jednak chciałem mięć jeszcze 1. dzień więcej
spokojnych dni po zawodach w weekend. Na czwartek postanowiłem zrobić 4 x 3km w
III zakresie. Po pracy umówiłem się wiec z Maćkiem i obaj pobiegliśmy na trasę
przy nadleśnictwie Gołębiewo, gdzie jest teraz mowy asfalt, a co najważniejsze
względnie prosta trasa została zmierzona co 500 m. Biegaliśmy na odcinku 1,5
km, w tą i z powrotem. Po środowej zamule nie było już śladu, bo od
poprzedniego treningu minęło ponad 24 godziny. Ogólnie można powiedzieć, że
biegało się dobrze, trening tego typu nie jest łatwy, ale można powiedzieć, że
wykonałem go na kontroli, co szczególnie mnie ucieszyło.
Po
piątkowym biegu regeneracyjnym, czyli wolnej szesnastce, na sobotę rano znowu
umówiłem się z Maćkiem, tym razem na stadion gdańskiego AWF, aby pobiegać
tempo. Zawsze o 9:30 zaczynają się tam zajęcia z cyklu BBL, w których
uczestniczą moi rodzice i kilku znajomych, więc w czasie rozgrzewki mogłem
podpatrywać jak sobie radzą. Potem, kiedy na stadionie zrobiło się już trochę
luźniej, mogłem zacząć bieganie moich tysiąców, w liczbie 10. Dzisiaj znowu
biegało mi się całkiem dobrze, praktycznie aż do 6. odcinka leciałem
komfortowo, dopiero potem zaczęły się schody, jednak trzeba wspomnieć, że także
wtedy wzmógł się dosyć mocny wiatr. Z uwagi na to, że Maciej biegał tylko 200 m
odcinki, musiałem sam walczyć z wiatrem, ale podbudowany czwartkowym treningiem
nie zamierzałem odpuszczać ani zwalniać. Fakultatywnie planowałem wykonać
jeszcze szybkie 200m w kolcach, jednak już podczas biegania 1000m czułem spore
napięcie w lewej łydce, więc wolałem nie przesadzać. Mimo wszystko byłem z tego
treningu zadowolony.
I o to chodzi! |
Za
tydzień również będę tylko trenował, więc prawdopodobnie zrobię sobie kalkę z
tego tygodnia, tyle tylko że dodam jeszcze jakieś szybkie, krótkie odcinki.
Starty planuję zacząć dopiero w październiku, jeśli wszystko będzie szło tak
jak teraz, to myślę że na jesień pobiegam jeszcze kilka udanych startów.