Cześć!
W ciągu ostatniego tygodnia w końcu wróciłem do wykonywania planu treningowego, który miałem zaplanowany jeszcze przed przeziębieniem.
Wobec tego w środę miałem przebiec szybkie odcinki w kolcach, a sobotę wypadał długi trening tempowy. Wstępnie zaplanowałem na środę 6 km w kolcach, tj. 600,500,400,300,200 x 3 w tempie odpowiednio 2:50/km, 2:45/km, 2:40/km. 2:35/km i 2:30/km. Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie mocno zakwaszone łydki, które uniemożliwiły mi zrobienie ostatniej serii. Niemniej 4 km w szybkim tempie to i tak był niezły bodziec.
W sobotę, po krótkich negocjacjach z Danielem, ustaliliśmy że pobiegamy 3x2000m i 4x1000m. Pierwotnie zakładane tempo miało wynosić 6:10 na 2000m, a na 1000m 3:00, ale zdecydowaliśmy się skrócić przerwy i biegać odpowiednio wolnej. Dużym zaskoczeniem było jednak, że zamiast biegać wolniej, to biegaliśmy jeszcze szybciej! Czasy wyglądały następująco - 6:09, 6:09, 6:11, 2:59, 2:58, 2:59, 2:55. Całkiem nieźle, więc wygląda na to że życiówka na 10 km w maju jest bardzo prawdopodobna.
Dzisiaj w ramach świątecznego odpoczynku zrobiłem z chłopakami dłuższe wybieganie. Spokojne dwadzieścia kilka kilometrów dobrze zrobiło dla ogólnej wydolności.
Mniej więcej taki plan zamierzam kontynuować jeszcze do końca miesiąca. W maju przyjdzie czas na starty, więc trzeba będzie zmniejszyć liczbę kilometrów, a także ilość akcentów. Będzie się działo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz