niedziela, 13 kwietnia 2014

1 - 13.04.2014

Cześć!

            Ostatnimi czasy starałem się pobiegać trochę mocnych treningów, żeby w maju spokojnie liczyć na udane starty. Wszystko szło dosyć gładko, a forma z każdym akcentem rosła. Niestety jak to zwykle bywa, jak jest niezła forma, to spada odporność organizmu. Przez to w zeszłym tygodniu podłapałem jakiegoś wirusa. Oględnie mówiąc katar i ból gardła, a potem kaszel skutecznie uniemożliwił mi realizację założonych treningów.

            Mimo wszystko, bo kilku dniach przeziębienia, postanowiłem pojechać na start do Lęborka, de facto po to, aby być klasyfikowanym w całym cyklu. Mimo że drażnił mnie jeszcze kaszel, od początku optymistycznie ruszyłem przed siebie, łatwo obejmując prowadzenie. Sił starczyło ledwie na 1 km, szkoda tylko że bieg liczył ich aż 6... Reszty dystansu aż szkoda opisywać, dość powiedzieć, że po 4 km dostałem takiej kolki że musiałem się zatrzymać, a ostatnie 2 km przebiegłem po 4:30.... Dramat. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że bieganie w czasie i zaraz po chorobie to nie jest najlepszy pomysł - szczerze odradzam. Dalej całą sobotę czułem się już źle, dostałem nawet temperatury. Wobec tego w niedziele odpuściłem całkowicie.

            W nowy tydzień wszedłem spokojnym i krótkim wybieganiem, powoli łapiąc wiatr w żagle. Pierwsze szybsze bieganie zaplanowałem na czwartek, kiedy to zamierzałem polecieć II zakres w ilości 12 km. Mimo że czułem miękkie i słabe nogi, spokojnie i bez większych problemów poleciałem w średnim tempie 3:31 na km. Przyznam szczerze że łatwość z jaką przyszło mi bieganie na tych prędkościach była dla mnie prawdziwym szokiem, pozostaje tylko żałować, że się rozchorowałem i część formy uleciała...

            Piątek znowu odpoczywałem na rozbieganiu, a w sobotę zaplanowałem 8 km tempa. Za radą Daniela, wskoczyłem na 400 m odcinki, biegane na krótkiej przerwie - była to opcja bezpieczna, żeby nie zajeżdżać organizmu od razu po chorobie. Trening poszedł również dobrze, wszystkie 20 odcinków biegałem w tempie poniżej 3:00 na km i szybciej, a na ostatnie 10 ubrałem jeszcze kolce, co jeszcze dodatkowo wpłynęło na poprawę szybkości. Wiedziałem że muszę pobiegać w kolcach choć trochę, bo już na środę szykuje się mocny akcent o łącznej długości 6 km i wszystko w kolcach, więc trzeba było nogi przyzwyczaić do większych napięć. Za to dziś zapłaciłem zakwasami na łydkach, ale mam nadzieję że dzięki temu będę mniej cierpiał w środę...


            Na zakończenie parę wiadomości z Polski. W  środę odbyła się dekoracja Z biegiem Natury, gdzie zająłem ostatecznie II miejsce w cyklu GP. Musiałem w tym roku uznać wyższość Łukasza, więc na następny rok będę musiał pokazać mu swoje plecy, żeby role się zamieniły. Ponadto, chłopaki (Daniel i Łukasz) pojechali dziś na zawody na 10 km w ramach Orlen Warsaw Marathon 2014. Łukasz pobiegł bardzo wartościowy wynik - 30:34, natomiast Daniel - 31:58. Przy czym ani wynik Daniela, ani Łukasza nie dziwi, Łukasz od jakiegoś czasu wykazuje wzrost formy, w końcu odpaliło u niego na dobre. Daniel, podobnie jak ja, jest dopiero w fazie budowy najwyższej formy. Od siebie mogę tylko dodać, że jeżeli w końcu trening będzie szedł bez zakłóceń, to mam nadzieję, że wspólnie z Danielem już od końca maja będziemy mocno deptać Łukaszowi po piętach. Taki przynajmniej jest plan. Osobiście jestem przekonany, że wynik poniżej 31 minut na 10 km jest całkowicie realny w tym sezonie, a kto wie, może zaskoczę sam siebie i znowu zrobię 1 minutowy progres, co pozwoliłoby na bieganie 30:30. Pamiętam że zdarzało się już tak, że moje wyniki zaskakiwały mnie samego, nie mam nic przeciwko, żeby doświadczyć tego uczucia po raz kolejny.


           

           


            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz