poniedziałek, 17 czerwca 2013

Debiut na 5000 m i powrót na bieżnię!

Cześć!
  W ostatni weekend w końcu udało mi się powrócić na bieżnie. Miało to miejsce po... 6 latach przerwy! Bardzo się z tego powodu cieszyłem już przed samym startem. Okazja ku temu nadarzyła się przednia, bo miał to być bieg na złamanie minimum na Mistrzostwa Polski. W tym miejscu trzeba podkreślić, że tak naprawdę całą tą imprezę zorganizował Daniel, który walczył jak lew żeby bieg w ogóle się odbył. Później okazało się że chętnych do startu nie brakowało. Na kresce oprócz naszej czwórki - czyli Daniela, Maćka, Borata i mnie, stanął także Marcin Nagórek - naprawdę dobry średniak, który jednak potrafi też na 5 km mocno przywalić, a także wielu młodych zawodników i zawodniczki (wszystkich puścili razem). W zasadzie Marcin dowiedział się o biegu od Daniela, który powiedział mu że będziemy próbowali sobie rozprowadzić bieg na 14:45, bo tyle wynosiło minimum. Marcin również zaoferował współpracę, żeby ten cel osiągnąć.
Tak wyglądała prowadząca grupa na pierwszych 2 kilometrach.

  Umówiliśmy się, że dajemy zmiany co 500 m. Najpierw miał zacząć Daniel, potem ja, a na końcu Marcin. Po całej kolejce zabawa miała zaczynać się od początku. Tempo zakładane - 70/71 sek. na koło. Zaczęliśmy według planu. Niestety okazało się, że Daniel nie był w dyspozycji tego dnia, więc po 1 kolejce zostałem sam z Marcinem. Zaczęliśmy sobie dawać zmiany według planu, niestety po 2 km tempo siadło, bo kolejne dwa następne kilometry pokonywaliśmy w tempie ok. 74 sek. na koło.
Jak widać mamy z Marcinem podobny krok. U mnie to zapewne jeszcze zaszłość z biegów średnich.
  Przyznam że biegło mi się całkiem dobrze. Aż do ostatniego kilometra walczyłem dzielnie, jednak na piątym kilometrze kiedy Marcin ruszył mocniej musiałem już uznać jego wyższość. Starałem się walczyć, ale to nie wystarczyło, bo w ciągu tylko ostatniego kilometra włożył mi aż 10 sek. W sumie nic dziwnego, bo Daniel zmierzył Marcinowi ostatnie 400m w ok.60 sek.! Mój czas to 15:06,7. Myślę że jak na debiut na 5000 m i powrót na bieżnię po tylu latach to plamy nie dałem. Nie udało się wprawdzie wypełnić minimum na MP, ale i tak zamierzam tam wystartować, żeby spróbować pobiec kolejne 5000 m i zrobić jakąś fajną życiówkę. A okazja ku temu będzie niepowtarzalna. Zapewne będę zamykał stawkę, ale jeśli mam pobiec 14:30 i być ostatni to niech tak będzie :P
Twarz wykrzywiona, ręce i nogi się gotują - to znaczy że już finisz.
  Uzyskany przeze mnie wynik pozwala z optymizmem patrzyć na piątkowy bieg w Gdyni na 10 km. Myślę że jeśli ustrzegę się błędów w taktyce na pierwszych kilometrach, to życiówka będzie jak w banku.
  Ponieważ zostało już niewiele czasu do startu, zamierzam złapać luza i tylko lekko podtrzymać formę II zakresem, który pobiegnę we wtorek. Do zobaczenia w Gdyni!

1 komentarz:

  1. Gratulacje :-) dobrego biegu w niesprzyjających warunkach pogodowych oraz udanej współpracy z Marcinem :-)

    Podziękowania należą się Panom z Zarządu POZLA, którzy na naszą prośbę zorganizowali ten bieg :-)

    OdpowiedzUsuń