sobota, 9 sierpnia 2014

Pierwsza weryfikacja - Bieg Św. Jakuba w Leborku

Cześć!

            Ponad 2 tygodnie temu, postanowiłem pojawić się na zawodach w Lęborku, na Biegu Św. Jakuba, który miał miejsce 26 lipca. Start ten stanowił zwieńczenie mojej podbudowy, a uważam że zawsze warto wykonać taki start kontrolny, aby mniej więcej wiedzieć na czym się aktualnie stoi "z robotą".

            Jak zwykle pod koniec lipca, pogoda dobija do rekordów ciepła w danym roku, nie inaczej było i w tym roku. Na szczęście tego dnia słońce od czasu do czasu chowało się za chmurami, ale nie zmienia to faktu że było w okolicach 28 stopni w cieniu - nie jest wymarzona to pogoda na zawody na 10 km... trzeba tutaj oddać organizatorom, że trasa pod względem nawadniania zawodników jest przygotowana bardzo dobrze - na ok. 2,5 pętli były dwa punkty z wodną kurtyną, a także 3 punkty z kubkami z wodą. Na szczęście kurtyny tego roku nie były "zobowiązujące", tj. można było je ominąć, albo wbiec w nie tylko nieznacznie się zamaczając. Duży plus dla organizatora.

            Na zawody udałem się z Danielem i Mateuszem. Podróż minęła nam całkiem dobrze. Dzięki dużej plenerowej imprezie odbywającej się w Gdyni, korki tworzyły się właśnie w stronę Gdyni, a nie, jak to zwykle bywa w lecie, w stronę Helu i Lęborka.

            Na starcie jak zwykle pojawiło się kilku dobrych "uliczników", min. Emil Dobrowolski, Łukasz Kujawski, Łukasz Oskierko, Paweł Pietraszke i inni. Ja wiedziałem, że w tego dnia muszę mieć się na baczności, po pierwsze ze względu na wysoką temperaturę, którą źle znoszę, a po drugie ze względu na moje miejsce w okresie treningowym - praktycznie bez tempa od 6 tygodni musiało się negatywnie odbić na formie. Postanowiłem pierwsze 5 km polecieć w 16:15 (po 3:15), a potem ewentualnie zacząć przyspieszać. Plan okazał się dobry. Zacząłem bieg praktycznie w 3 grupie, tuż za Błażejem Królem. Pierwszy kilometr w 3:17, czyli spokojnie. Jednakże cały czas, mimo że nie było oznaczonych kolejnych km, musiałem biec równo, bo kolejny oznaczony km - piąty - wyszedł łączny czas 16:16, czyli niemalże idealnie. No niestety wtedy dopiero wyszły braki w treningu tempowym. Ani rusz nie szło przyspieszyć... Niby na ostatnim kole starałem się szarpnąć, ale wyszło z tego nieznaczne przyspieszenie. Finiszu tez nie było, co spowodowało przegranie 8 miejsca w biegu na ostatnim kilometrze - szkoda.


            Bieg ukończyłem na niezłym 9 miejscu, z czasem 32:51. Może nie jest to jakieś nie wiadomo co, ale rok temu, kiedy jednak byłem lepiej przygotowany, pobiegłem tutaj ok. 33:30... Mimo wszystko uważam że jest to niezły prognostyk. W ciągu miesiąca, czy dwóch może się wszak wiele wydarzyć. Mam nadzieje, że w moim przypadku będzie raczej wiele dobrego i będę mógł na jesieni, w lepszych warunkach termicznych, myśleć o złamaniu magicznej dla mnie bariery 31 min.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz