Cześć!
Mija
sierpień, czas więc zdać krótki raport z tego, co udało się w tym miesiącu
wykonać. Jak już wcześniej wspomniałem, po biegu w Lęborku, już na początku
sierpnia zaplanowałem solidną robotę, aby dobrze przygotować się do startów w
jesieni.
Plan
był bardzo ambitny, zakładał bowiem 2 mocne akcenty w tygodniu, w tym sesję
interwałów oraz jedną sesję wytrzymałości tempowej. Dodatkowo, chciałem
przebiec raz tygodniu II zakres i porobić trochę siły. Biegowy tydzień miał być
uzupełniany "dniami wolnymi", czyli biegami regeneracyjnymi oraz
biegami w I zakresie.
Można
powiedzieć, że plan został wykonany w 85%, co jak na moje obciążenie
obowiązkami zawodowymi uważam za bardzo dobry wynik. Przede wszystkim zrobiłem
wszystkie najważniejsze treningi, czyli interwały i tempówki. Tutaj nie obyło
się od małych przygód. Już w 1 tygodniu zaplanowałem wytrzymałość tempową na
sobotę. Niestety tego dnia (3 sierpnia) był taki upał, że zdołałem przebiec
tylko 3 z 10 1000m odcinków - dalej musiałem spasować. Bieg na prędkości ok.
3:05/km był dla mnie tego dnia po prostu nie osiągalny, już od początku
pierwszego odcinka czułem się źle. Zrezygnowany odpuściłem. Stwierdziłem
jednak, że nie poddam się tak łatwo, więc ten trening przeniosłem na niedzielę
wieczór. Tamtego dnia wybrałem się na asfalt w lesie przy Nadleśnictwie
Gołębiewo i był to strzał w dziesiątkę. Biegało mi się bardzo dobrze, trening
10 x 1 km wykonałem spokojnie, prędkości oscylowały w granicach 3:04/03
kończyłem jakoś w 2:56. Nie ma co ukrywać, że za zmianę planów i przesunięcie
tego treningu zapłaciłem później, bo nie dałem rady już odpowiednio
zregenerować się przed kolejnymi treningami, więc początek następnego tygodnia
był ciężki. W szczególności chodzi o interwały, które miałem zaplanowane na
środek tygodnia. Niemniej, już do soboty było wszystko ok. W czasie interwałów
robiłem 10 x 2 x 400 m, na krótkiej przerwie w truchcie. Po sesji interwałów
zwykle biegałem następnego dnia II zakres, aby popracować trochę na poziomie
tlenowym. Prędkości na zakresie nie były imponujące (średnio między 3:36 a 3:39
na km), ale nie mogło być inaczej, gdyż dzień wcześniej odbywałem mocny
trening. Czwartek i piątek zwykle biegałem spokojne biegi, na zmianę wplatając
w to serię podbiegów, albo zajęcia ze sztangą w przydomowej siłowni. Jak mam
być szczery to nie lubię za bardzo ćwiczyć na siłowni, ale trzeba przyznać, że
efekty tej pracy są bardzo dobre - biega się o wiele "lżej", czuć to
w szczególności na wzniesieniach, kiedy mogę w miarę swobodnie utrzymać dobre
tempo biegu. Sobota jak już wspomniałem, to najważniejszy trening, czyli
wytrzymałość tempowa. Od tamtej feralnej soboty, wszystkie następne tempa
biegałem na Gołębiewie. W 2 i 3 tygodniu biegałem 4 x 2 km + 2 x 1 km. Muszę
przyznać, że lekko nie było. Na 3 tydzień chciałem spróbować zrobić 12 km
tempa, czyli 4 x 2km + 4 x 1km, jednak się nie udało, jeszcze było za wcześnie,
może na jesień się uda. Trzeba zauważyć, że asfalt na Gołębiewie nie jest
płaski jak stół, są tam wzniesienia, które przy dużej prędkości stają się
odczuwalne. Omawiane odcinki biegałem w sposób "w tę i z powrotem",
dlatego odcinki, na których było więcej "w dół" biegało się łatwiej
(co nie znaczy że szybciej...), a odcinki gdzie było więcej górek kosztowały
mnie zacznie więcej siły. Na 2 km starałem się utrzymywać średnią ok. 3:05/km,
natomiast na 1 km - od 3:02 w dół. Założenia
zostały nie bez trudu zrealizowane. Na marginesie muszę powiedzieć, że na
takich treningach nieoceniona jest pomoc sparing partnera lub partnerów. Kiedy
prowadzenie rozkłada się na większą liczbę osób, trening staje się bardziej
znośny. Niestety z powodu przygotowań Daniela do maratonu, musiałem biegać te
treningi sam.
Sierpień
zakończyłem startem w Łodzi, w biegu Fabrykanta. Dystans 10 km posiadał atest
PZLA, więc była okazja aby sprawdzić jaka jest forma bezpośrednio po ciężkich
treningach. Relację z tego biegu przekażę już wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz