piątek, 29 listopada 2013

Gdańsk Biega(ł) 2013



Cześć!

            Ostatni wpis miał dotyczyć imprezy „Gdańsk Biega”, w której brałem udział, jednakże w między czasie startowałem na biegu Niepodległości w Gdyni, tak, więc ten post został niestety odsunięty na czas późniejszy.

            „Gdańsk Biega” jest imprezą cykliczną, która obywała się na początku listopada chyba już po raz 5. Nie są to typowe zawody, a impreza bardziej towarzyska, która ma promować bieganie i zdrowy styl życia. Z tego, co zauważyłem, to liczba startujących stale się powiększa – w tym roku wystartowało ok. 4.500 osób. Szczerze mówiąc, to w tym roku nie miałem zamiaru tan się pojawić, lecz zmobilizowała mnie moja dziewczyna Dorota, która bez mojej wiedzy sama się tam zapisała. Kiedy się o tym dowiedziałem, to nie było już odwrotu i również musiałem stanąć na trasie biegu.

            Oprócz nas na imprezę zapisali się też rodzice i kilkoro ze znajomych. Kiedy zjawiliśmy się na miejscu, okazało się że moja mama wzięła również naszego psa, który chcąc nie chcąc również musiał się przebiec. Ponieważ było bardzo dużo ludzi, to ja musiałem wziąć psa, aby nic mu się w czasie biegu nie stało.

            Cechą charakterystyczną tej imprezy są czerwone koszuli „Gdańsk Biega”, które co ciekawe po biegu pojawiają się również na torsach biegaczy podczas innych biegów na Pomorzu. My również odebraliśmy swoje koszulki, w których także pobiegliśmy na biegu. Ponieważ Dorota nie jest doświadczonym biegaczem, a ponadto biegliśmy z psem, zdecydowaliśmy się polecieć krótszą, 3 km trasę. Bieg zaczynał się i kończył na plaży, wobec czego na tym odcinku było grząsko. Potem trasa prowadziła po parku Regana, szutrowymi i bitumicznymi alejkami. Impreza kończyła się tradycyjnym rozdawaniem nagród, jednakże inaczej niż w poprzednich latach, zamiast losowania, jury wybierało najlepsze wyjaśnienie, dla którego starowało się w tym biegu, (które wpisywało się przy zgłoszeniu). Ja najbardziej liczyłem na wygraną Doroty, bo napisała bardzo fajne hasło, którego nie podam, ale musicie mi wierzyć na słowo ;) Niestety jury poleciało po całości i nagrodziło wiele wpisów z tak zwaną „wazeliną” dla organizatorów, ale cóż takie życie. Muszę się przyznać na marginesie, że dwa lata temu kiedy jeszcze było losowanie nagród, udało mi się wygrać…. 20 wejść do Loopy’s Word (wielki plac zabaw dla dzieci). Co ciekawe, moje zwycięskie losowanie dotyczyło karnetów do klubu fitness czy siłowni, dopiero przy odbiorze okazało się że jednak spikerzy się pomylili… Karnet się nie zmarnował, wykorzystała go siostrzenica Doroty.

            Mimo że nie wygraliśmy nic, ja najbardziej się cieszyłem, że Dorota w dobrym zdrowiu ukończyła bieg i dzielnie zmagała się z trasą. Byłem z niej dumny. Może za roku pobiegniemy 6 km? Czas pokaże.      
           
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz