wtorek, 2 września 2014

52. Bieg Westerplatte, czyli luźna refleksja o bieganiu i podatkach

Cześć!

            Jeszcze w lipcu postanowiłem, że w połowie września wystartuję w Gdańsku w ramach 52 biegu Westerplatte. W Gdańsku mieszkam już od wielu lat, więc zawsze chętnie korzystam z okazji aby wystartować w moim mieście.

            Aspekty sportowe nie będą w tym wpisie jednak poruszane. Wg. regulaminu zapisy miały trwać do 28 sierpnia. Ok, zapisałem się odpowiednio wcześniej, aby nie mieć potem kłopotów z wystartowaniem. Wprawdzie organizator pozostawił sobie furtkę, że może dopuścić do startu zaproszonych gości, jednakże dla po 28 sierpnia nie ma już możliwości dogłoszenia się w sposób "oficjalny".

            Kiedy jednak na początku tego tygodnia zerknąłem na listę startową wprost oniemiałem! JEDENASTU zawodników z Kenii na liście startowej!!! W tym miejscu muszę zaznaczyć, że zgodnie z regulaminem wszystko jest ok, ale jakoś ciągle z tyłu głowy kołacze mi, że oto mamy tutaj zagrywkę nie fair. Poniżej postaram się ubrać w słowa i opisać moje dziwne uczucie i znaleźć przyczynę takiego stanu umysłu.

            W pierwszej kolejności trzeba zaznaczyć, że mamy do czynienia z imprezą masową, o charakterze sportowym, co ważne, organizowaną przez jednostkę budżetową Miasta Gdańska - MOSiR Gdańsk. Oznacza to wg. mnie tyle, że aspekt sportowy nie jest tutaj najważniejszy, więc ja nie widzę sensu aby dawać możliwość "zaproszenia" eksportowych gości, których renoma jest dosyć powszechnie poddawana w wątpliwość. Dlaczego poddawana w wątpliwość? Przykład - Bieg Ursynowa, czyli bardzo dobrze płatny bieg na 5 km - ani jednego Kenijczyka! Ciekawe czy to z powodu przeprowadzania losowych kontroli antydopingowych wśród zawodników 1 - 6... A tymczasem w Gdańsku, gdzie są tylko 3 nagrody, wystartuje ich aż jedenastu (w regulaminie brak zapisu o antydopingu - przyp. autora)! Hmmm...  Kolejna impreza, gdzie warunkiem odbioru nagrody jest pozytywne przejście kontroli antydopingowej będzie bieg w Sopocie 12 października. Zobaczymy ile tam wystartuje Kenijczyków i mam na myśli tych, którzy masowo startują w Polsce. Przeczuwam, że tłumu nie będzie...

            Wracając jednak do gdańskiego MOSiR-u... Skoro bieg ma promować bieganie, jako podstawową formę aktywności, a także (!) 75. rocznicę obrony polskiego wybrzeża we wrześniu 1939 roku, to jak byk prosi się, żeby jeżeli już jest zapis o możliwości zaproszenia gości, to dlaczego nie został zaproszony ani jeden dobry biegacz autochton z Gdańska, np. Radek Dudycz? Moim zdaniem udział lokalnych zawodników na dobrym poziomie, z którym można porozmawiać po biegu i spotkać na treningu w lesie, jest bardziej inspirujący dla amatora biegania niż najlepszy Kenijczyk. Moim zdaniem na imprezach w Gdańsku się tego nie czuje.

            Kolejna sprawa. Już kilka razy o tym wspominałem, więc nie będę po raz kolejny się nad tym rozwodził. Wciąż organizatorzy faworyzują zawodników zza granicy, tymczasem Ci rodzimi nie mają co liczyć na jakiekolwiek wsparcie. Kenijczyk oprócz tego, że zwykle wygrywa coś na biegu, często ma dodatkowo opłacony hotel, a i nie należy do rzadkości wynagrodzenie za samo pojawienie się na starcie! Przypominam, że mówimy tu o Kenijczykach "trzeciego sortu", a nie o gwiazdach światowego formatu rodem z Kenii.

            Na koniec zauważyć należy, że treść takiego zapisu regulaminu jest kontrowersyjna także wśród innych biegaczy. Pamiętam "awanturę" na którymś z forum internetowym, kiedy dwa lata temu na tym samym biegu, ktoś zarzucił Danielowi i Łukaszowi, że zostali dopuszczeni do startu przez organizatora. Prawda była jednak taka, że skorzystali oni z zapisu regulaminu, w ramach którego organizator dopuścił możliwość dopisania się chyba 100 osobom na dzień przed startem, jednakże trzeba było się zapisać osobiście w kasach BKS Lechia. Z tego co pamiętam, to chłopaki i ich bliscy stali tam kilka godzin, ale się im udało. Niemniej jednak już wtedy mówiło się, że zapis dający furtkę organizatorowi jest nie fair w stosunku do pozostałych zawodników, np. tych którzy nie zdążyli się zapisać, a których organizator nie miał ochoty zaprosić...

            Oj, dostało się organizatorowi... Można się ze mną zgadzać lub nie, ale jako podatnik, chyba mam prawo mieć swoje zdanie na temat w jaki sposób wydawane są pieniądze z danin publicznych jakie płace na rzecz lokalnego samorządu :)   

PS. Kiedyś czytałem na maratonach polskich artykuł Łukasza Panfila "Upadek klasy średniej". Artykuł ma prawie rok, ale jakoś zapadł mi w pamięć. Wprawdzie autor szukał przyczyny gdzie indziej, ale ja bym tutaj dodał kolejną - u nas w Polsce klasę średnią biegaczy zastąpili Kenijczycy i Ukraińcy. Przy aprobacie i poklasku rodzimych organizatorów biegów. Dziękuję!

Poniżej link do artykułu:
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=2555

UPDATE 3.09.2014 r.:
Dziś z ciekawości wchodzę na stronę biegu - okazało się, że zapisy zostały ponownie otwarte, dziś do 23:59 można się zapisywać. Znowu można odwołać się do regulaminu, który stanowi, że może on w każdym momencie ulec zmianie... Skoro więc tak swobodnie zmieniamy reguły gry w trakcie zabawy, może warto byłoby wprowadzić kolejną zmianę i dopisać fragment o kontroli antydopingowej, albo klasyfikację narodową lub UE...? Byłoby miło...

2 komentarze:

  1. coś w tym jest... Najgorsze że biegi jeszcze jak Cię mogę utrzymują się dzięki promocji tych ulicznych masowych, ale ogólnie lekkoatletyka Polska nie uważam by miała się tak świetnie jak krzyczą to po ostatnich mistrzostwach Europy. Gdyby nie miotacze to co byśmy mieli?!?

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Cóż co do wyników w lekkiej - moim zdaniem to jest kwestia kilku "Diamentów", a nie pracy systemowej. Na miejscu tzw. "działaczy" tak bym nie wypinał piersi do orderów... Potrzebne są zmiany już od podstaw, ale póki co na szczęście możemy się cieszyć z medali naszych mistrzów :)

    OdpowiedzUsuń