wtorek, 16 września 2014

Biegacz - Turysta w Turcji

Cześć!

W ostatnim tygodniu spędziłem czas na wakacjach, stąd też wpis na ten temat. Wakacje to czas, kiedy bardzo ciężko jest zmobilizować się do realizacji planu treningowego, jednakże szkoda jest utracić formę, którą się w pocie czoła budowało.

Niestety, już na wstępie można śmiało powiedzieć, że Turcja – bo tam odpoczywałem – nie jest idealnym miejscem do uprawiania biegania.

Przede wszystkim pogoda. W miarę znośne warunki pogodowe do biegania panują tak naprawdę po zmierzchu. Idealnym czasem na wykonanie treningu jest czas od ok. 20 do 7:30. W tym czasie temperatura "spada" do ok. 26 – 27 stopni. Tuż po brzasku od razu temperatura rośnie do ok. 30 stopni, aby w ciągu dnia podbić się jeszcze o kilka kresek. Wprawdzie u nas np. tego lata także było bardzo ciepło, ale w Polsce zawsze można schować się do lasu, gdzie cień i wiatr ratują trochę całą sytuację. W Turcji niestety nie ma tak lekko. Nie ma tutaj roślinności przynoszącej chłód – okoliczna roślinność to niskie krzewy lub osty, nie rośnie trawa, więc wszystko unosi się w kurzu. To potęguje uczucie ciepła, które jest o wiele większe, niż w Polsce przy tej samej temperaturze. Ochłody nie przynosi też bryza znad morza. Co ciekawe, w hotelu gdzie mieszkaliśmy, sztucznie utrzymywana jest zielona roślinność i trawa. Dzięki mimo dużego ciepła, jest tam względnie znośnie. Niestety w hotelu biegać się nie da, trzeba i tak wyjść poza obiekt.

Kolejnym problemem jest brak dobrego miejsca do biegania w tym kraju. Drogi są kiepskiej jakości, często trudno jest gdzie kończy się asfalt, a gdzie zaczyna się miękkie pobocze. Dodatkowo, Turcy dosyć swobodnie podchodzą do jazdy swoim torem drogi – często jadą pod prąd, albo np. na 2 pasmowej drodze autobus jedzie środkiem drogi, natomiast osobowe samochody i motory jadą miękkim poboczem... Mimo to wydaje się, że pobocza drogi są chyba najlepszym miejscem do biegania. Są wprawdzie polne drogi, jednakże mają one swoje istotne mankamenty. Po pierwsze, są one dosyć krótkie i często kończą się niespodziewanie. Nawierzchnia też nie sprzyja rozwijaniu dużych prędkości – jest dużo ostrych kamieni, które gęsto wyrastają z twardej i piaszczystej, nieutwardzonej drogi. Ponadto, jest jeszcze kolejny problem, na który również ja sam natrafiłem – w Turcji pełno jest bezdomnych psów. Żerują one głównie przy osadach miejskich i w samych miastach, jednak ja miałem nieprzyjemność spotkać agresywnego czworonoga na polnej drodze, tuż przy starej i niezamieszkanej nieruchomości. Na szczęście dla mnie, psa nie zobaczyłem, tylko usłyszałem jego agresywne szczekanie (pewnie z pustego budynku) – od razu zrobiłem tył zwrot i w nogi do najbliższego skupiska ludzi. Skończyło się bez szwanku, mimo to bieganie po bezdrożach to jest jednak spora niewiadoma, czy nie zostaniemy pogryzieni.

W ciągu 6 dni pobytu wykonałem 4 jednostki treningowe, w tym 2 krótkie wybiegania, a także zabawę biegową 15 x 30' na przerwie 2 ', a także serię podbiegów pod ostrą ok. 250 m górę. Świadomie zdecydowałem się na wykonanie krótkich i intensywnych akcentów. Od początku pobytu wiedziałem, że zrobienie kilkunastu km II zakresu będzie niewykonalne, gdyż nawet wybiegania nie przychodzą tutaj tak łatwo jak w Polsce.


Dodatkowo, w czasie podróży powrotnej przeziębiłem się, bo w nocy po powrocie dostałem temperatury, a także zaczęło boleć mnie gardło i leciało mi z nosa. Z tego powodu nie dość, że musiałem zrobić przymusową przerwę od biegania, to jeszcze zdecydowałem się zrezygnować ze startu w biegu Westerplatte. Od tego tygodnia jednak trzeba będzie znowu wrócić do treningu i odnaleźć formę, która pewnie gdzieś zaginęła między Turcją a Polską...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz