sobota, 29 listopada 2014

Ostatnie szlify i start w Mistrzostwach Polski w przełajach

Cześć!

            Ostatni tydzień przed Mistrzostwami Polski w biegach przełajowych mieliśmy zaplanowany strat kontrolny na 5 km w City Trial Trójmiasto, a także jeden pobudzający akcent na treningu.

            W zeszłą niedzielę stawiłem się w Gdyni na nowej trasie w ramach w/w cyklu. Poprzednia okazała się chyba zbyt wymagająca, ponieważ obfitowała w sporą liczbę mocnych i długich podbiegów, więc organizatorzy postawili na nową lokalizację. Obecna jest zdecydowanie szybsza, a duża liczba zbiegów pozwala na osiągania niezłych rezultatów.
            Niestety choroba pokrzyżowała plany moim dwóm rywalom - Danielowi i Łukaszowi. Ten drugi w ogóle nie pojawił się na starcie, a Daniel wprawdzie zdecydował się wystartować, ale był osłabiony od choroby. Oprócz Daniela, za głównych faworytów uchodzili także Michał Rolbiecki i Michał Czapiński. Start był bardzo spokojny, cała czołówka dała się wyszaleć zawodnikowi, który początkowo zaczął bardzo szybko, ale został dogoniony już przed 1 km. Potem na prowadzenie wyszedł Daniel i Michał Rolbiecki, którzy nadawali ton rywalizacji. Niestety na jednym z zakrętów, w okolicach połowy trasy prowadzący Michał się przewrócił. W geście fair play, cała czołowa trójka poczekała na niego, ale już przy tabliczce z 3 km wyszedłem na czoło grupy i znowu zaczęliśmy podkręcać tempo. Potem zmianę dał znowu Michał Rolbiecki, a w tym samym czasie zaczął odpadać Daniel, odczuwający skutki przeziębienia. Pechowo jednak dla prowadzącej 3 - czyli dwóch Michałów i mnie, na rozwidleniu dróg pomyliliśmy trasę! Na szczęcie Daniel i jeden z kibiców nas zawołali, więc jeszcze mieliśmy szansę się cofnąć i spróbować gonić Daniela, który niespodziewanie wyszedł na czoło. Szczerze mówiąc trochę wtedy spanikowałem, bo z 2 miejsca spadłem na 4... Postanowiłem nie poddawać się i szybko zerwałem się do odrabiania strat. Przed ostatnim podbiegiem byłem już na 3 pozycji. Ostatni podbieg oznaczał także spore zwężenie, które bardzo utrudniało wyprzedzanie, dlatego zaczęliśmy biec gęsiego. Jednak wtedy zaczął krzyczeć Trener mobilizując nas do mocnego zrywu. Z racji tego, że wciąż miałem sporo sił, zmieniłem rytm i postanowiłem biegnąc po krzakach wyprzedzać moich rywali. Dzięki temu udało się szybko wyrobić sporą przewagę, którą dowiozłem do mety. Czas może nie był rewelacyjny, ale było trochę przygód na trasie, a mocna i szarpana końcówka i tak dała mi się we znaki. Na drugim miejscu dobiegł Michał Czapiński, trzeci był Daniel. O dziwo, Michał Rolbiecki zakończył rywalizację dopiero na piątej pozycji.

            Po dwóch dniach odpoczynku na środę mieliśmy zaplanowany mocny akcent na stadionie. Okazało się, że mocne przetarcie w kolcach na stadionie bardzo przydało się podczas Mistrzostw Polski, bowiem tam trasa była szybka i płaska, wobec tego trzeba było przygotować nogi do dużych prędkości przelotowych. Nie zmienia to faktu, że środowy trening przypłaciłem zakwaszonymi łydkami, które puściły praktycznie dopiero w dniu startu. Czułem się jednak dobrze i byłem gotowy na rywalizację w krajowym czempionacie.

            Krakowska trasa przełajów była faktycznie bardzo szybka. Prowadziła ona po parkowej łączce, znajdowało się na niej zaledwie jedno niewielkie wzniesienie, a sama trasa nie była zbyt kręta. Wiedziałem, że taki profil będzie promował szybkich biegaczy, preferujących bardziej "stadionowy" styl biegania, czyli takich jak ja. Przed biegiem przyjąłem taktykę spokojnego przesuwania się w kierunku czoła biegu, bo spodziewałem się, że początek może być szybki, a chciałem uniknąć zbędnych przepychanek, które zwykle kosztują dużo sił, których w kluczowych momentach może zabraknąć. Bieg zacząłem w połowie stawki, jednak od razu zorientowałem się, że pewnie za wolno, bo wielu biegaczy na samym starcie mnie obiegło i zablokowało mój tor biegu. Przez to na pierwszych 300 m musiałem obiegać po zewnętrznej stronie, ale dzięki temu miałem z kolei otwarte pole do spokojnego i równego przesuwania się do czoła stawki. Powoli przeskakiwałem kolejnych wywali i w połowie stawki byłem już w pierwszej dziesiątce biegu. Na 3 km wyklarowała się już sytuacja, bowiem pierwsza trójka biegaczy sporo odskoczyła, a ja byłem bardzo blisko zawodników z pozycji 4 do 7. Wtedy też zaczęło się szarpanie tempa i ława zawodników biegnących za mną zaczęła lekko puszczać. Tuż na początku ostatniego koła Trener krzyknął mi, żebym zmienił rytm biegu, co bardzo pomogło mi przetrwać kryzys na ostatnim kole. Zwykle bowiem biegam długim stadionowym krokiem, który jest skuteczny, dopóki starcza sił. Potem niestety trzeba zmienić rytm i skupić się na jak najszybszym i aktywnym stawianiu stopy na ziemi po jej wybiciu z podłoża, dzięki czemu można utrzymać dobre tempo, a często nawet i przyspieszyć. Wtedy właśnie zacząłem walkę aby utrzymać się na plecach 6 zawodnika, co nie było łatwe, bo w pewnych momentach zaczynałem tracić do niego 2 - 3 metry. Jednakże w takiej sytuacji bardzo pomocnym okazało się to niewielkie wzniesienie, gdzie odrobiłem stratę do rywali. Ostatnie 400 metrów to walka o utrzymanie pozycji, wśród okrzyków znajomych i trenerów. Wydawało mi się, że mogę mieć jeszcze siły na ostatni zryw, jednak chciałem poczekać z nim do ostatniej chwili, żeby nie popełnić "falstartu", tak jak to miało miejsce w biegu w Gdyni... Na ostatnich 80 m do linek odgradzających trasę podbiegł Trener, dając sygnał do ataku. Mocno zmobilizowany znowu ruszyłem, wykładając wszystko co mam na ostatnie metry. Szybko wyskoczyłem na 5 pozycję, goniąc 4 zawodnika w stawce, a z drugiej strony broniąc się przed atakami miniętych przed chwilą rywali. Udało się! 5 miejsce na Mistrzostwach Polski Seniorów stało się faktem. Do 4 zawodnika straciłem 1 sekundę, ale warto zauważyć, że 1 sekundę za mną przybiegł kolejny zawodnik. Jak to zwykle bywa na krótkim dystansie - bardzo ciasno. Przed biegiem cieszyłbym się z miejsca w okolicach pierwszej "10", a okazało się, że dobiegłem w czołówce... Na marginesie muszę jednak przyznać, że do medalu zabrakło jakieś 16 sekund, więc tutaj już różnica była spora... Mimo wszystko uważam, że solidnie wykonana praca z Trenerem przyniosła dobre efekty, a forma na przełaje została trafiona w punkt, bo gaz przyszedł na główną imprezę. No ale tutaj to już zasługa Trenera Szałacha, ja musiałem tylko to pobiec.

            Trzeba zauważyć, że Daniel też ładnie pozbierał się po chorobie, bo ten sam bieg ukończył na 13. pozycji, przez większą część dystansu biegnąc bardzo blisko mnie. Nasz klub - LKB Braci Petk Lębork, zajął 4 miejsce w klasyfikacji drużynowej, co w mojej ocenie jest również dużym sukcesem.


            Podsumowując, bardzo udane zawody, na sam koniec jesiennego sezonu. Teraz nie zwalniamy kroku, bo już za cztery miesiące kolejne przełajowe Mistrzostwa Polski, a wcześniej - być może również z moim udziałem - także halowe. 

1 komentarz: