poniedziałek, 23 lutego 2015

Halowe Mistrzostwa Polski w Toruniu - raport

Cześć!

            Dzisiaj obiecana relacja z Halowych Mistrzostw Polski, które w weekend odbyły się w Toruniu. Dla mnie był to bardzo pracowity weekend, bo w sobotę startowałem na 1500 m, a w niedzielę na 3000 m. Na obu dystansach zapowiadało się bardzo mocne bieganie, bo średnia jeżeli chodzi o poziom biegów pod dachem mocno wzrosła, co w mojej opinii wynika wprost z poprawy infrastruktury w naszym kraju.


            Na 1500 m jechałem z myślą o poprawie rekordu z niedzieli, czyli połamanie bariery 3:54. Po niedzieli byłem szczerze przekonany, że przy bardzo podobnym biegu będę w stanie wytrzymać ostatnie koło dużo lepiej niż poprzednio. Zawodnicy startujący na "półtoraka" zostali rozdzieleni na 2 serie - pierwsza składała się z właściwie wszystkich, którzy osiągnęli minimum na Halowe Mistrzostwa Europy, a w drugiej została ustawiona cała reszta. Dla mnie taki układ był optymalny, bo mogłem przewidywać, że tempo pierwszego kilometra będzie oscylowało w granicach 3:33/34, czyli tak jak w poprzednim biegu. Z takiego kilometra dobry zawodnik jest w stanie pobiec 3:47/48, więc przewidywałem że jak zamknę grupę, będę mógł podjąć próbę pobicia PB. Mniej więcej po 500 m zaczęły się jednak schody. Biegło mi się bardzo ciężko i z trudem utrzymywałem kontakt z grupą. Kilometr pokonałem w ok. 2:36 i wtedy byłem już sekundę za prowadzącymi. Mimo podejmowanych prób nogi tego dnia odmawiały współpracy. Skończyło się na rozczarowującym 3:58... Czas kiepski, w ciągu kilku dni w biegach rozgrywanych praktycznie w takim samym tempie osiągnąłem zgoła różne wyniki. Na marginesie muszę dodać, że seria w której biegłem okazała się tą szybszą, gdyż lepsi zawodnicy z pierwszej serii chyba zbyt zajęli się rywalizacją między sobą i zapomnieli, że w drugiej będą startowali zawodnicy na poziomie ok. 3:48... Skończyło się na tym, że cała medalowa trojka została wyłoniona w drugiej serii. Dla mnie było to jednak marne pocieszenie, bo wtedy stwierdziłem, że do startu na 3000 m muszę podejść z dużą pokorą, bo ewidentnie zaliczałem spadek formy.


            Bieg na 3000 m, który planowany był na 2 serie, został jednak rozegrany w jednym biegu. Na kresce miało więc stanąć 16 zawodników, wśród których kilku legitymowało się wynikami poniżej 8:00, albo w granicach tego rezultatu. Także i tym razem spodziewałem się szybkiego biegu, bo przypuszczałem, że kilku zawodników, którzy zostali wyeliminowani ze startu na Mistrzostwach Europy na 1500 m, będzie chciało powetować sobie porażkę próbą zrobienia minimum na 3000 metrów. Jakiekolwiek jednak były powody, trzeba przyznać, że tempo biegu było bardzo mocne. 16 osobowa ekipa zawodników szybko rozciągnęła się na jakieś 30 metrów, idealny pociąg do szybkiego biegania. Czołówka kręciła tempo na złamanie 8:00, cała reszta próbowała utrzymać się za nimi. Ja starałem się nie szarpać, ustawiłem się niemalże na końcu stawki, a i tak pierwsze "500" było za szybko... Na zawodach tej rangi trzeba być jednak gotowy na szarpane tempo, albo mocne początki. Brak tolerancji dużych prędkości zwykle oznacza niepowodzenie i bardzo wolną końcówkę biegu, co w rezultacie przekłada się na końcowy wynik. Ale wracając do samego biegu - po cichu liczyłem na bieganie poniżej 8:20 (przynajmniej tak sądziłem w niedzielę tydzień wcześniej), jednak w czasie zawodów starałem się biec możliwie równo i nie marnować sił na rwanie tempa. Czułem się lepiej niż dzień wcześniej - rano widziałem się jeszcze z moją Menadżerką i partnerką w jednej osobie - Dorotką, dzięki której do startu podszedłem zrelaksowany i zmotywowany. Trudno było jednak walczyć, kiedy przychodzi dołek formy... Na pocieszenie pozostawał fakt, że udało mi się stoczyć dobrą walkę z jednym z zawodników, który na dystansie kilkukrotnie mnie wyprzedzał, na 200 m ścigaliśmy się, aby ostatecznie wpaść na metę ok. 0,2 sekundy przed nim. Czas, który jest jednocześnie moją nową bezwzględną życiówką wynosi od wczoraj 8:25,29. Wystarczyło to do zajęcia 9. miejsca. Przyznam, że liczyłem na lepszy wynik, ale przynajmniej będzie co poprawiać na otwartym stadionie.



            Tym samym zakończyłem w tym roku przygodę z halą. Szkoda że na samych Mistrzostwach nie zaprezentowałem się najlepiej, ale może powetuję sobie tę zniżkę formy już startach w przełajach. Treningowo można ten okres jednak uznać za bardzo udany. Zaliczyłem kilka mocnych biegów, więc liczę że będzie to procentowało wiosną i latem. Już niedługo będziemy ruszać ze startami w przełajach, być może jeszcze przed Mistrzostwami Polski uda się pościgać jeszcze z pomorską czołówką biegaczy w jednym z biegów organizowanych przez POMOZLA. Byłaby to wyśmienita okazja do sprawdzenia się w poważnej stawce mocnych zawodników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz