Cześć!
Dzisiaj
w ramach zajęć z towaroznawstwa postanowiłem przedstawić podstawowy
sprzęt, bez którego żaden biegacz obejść się nie może, czyli buty.
Wydatki
na buty stanowią lwią część wydatków biegacza. Pozostałe rzeczy, dzięki
obecności (wreszcie!) na polskim rynki wielu niedrogich sklepów sportowych
można nabyć w naprawdę przystępnych cenach. Oczywiście im lepsza jakość sprzętu,
tym i cena jest wyższa.
Ale
wracając do butów. Generalnie przyjmuje się, że w jednej parze winno się biegać
nie więcej, niż 2000 km. W moim przypadku, wiązałoby to się ze zmianą obuwia co
kilka miesięcy, niestety nie mam na to odpowiednich środków. Mimo wszystko
staram się wymieniać buty raz na rok. Warto w tym miejscu zauważyć, że posiadam
2 pary butów treningowych. Dzięki takiemu rozwiązaniu można oszczędzać buty,
rotując odpowiednio parami. Przez lata treningów wypracowałem swój system
doboru obuwia treningowego. Ponieważ stać mnie na posiadanie maksymalnie dwóch
dobrych par butów treningowych, zawsze staram się wybierać 1 parę bardziej
amortyzowaną, potrzebną do biegania dużej ilości kilometrów, natomiast druga
para bardziej agresywna, szybsza, do biegania zakresów, siły biegowej, czy
zabawy biegowej.
Wysłużone Cumulusy |
Oczywiście
starych butów też nie wyrzucam – czasem przydają się na gorszą pogodę, ale
używam ich już zdecydowanie jako buty rezerwowe. Zazwyczaj są one już bardzo
sklepane, nie odczuwa się już amortyzacji, która kiedyś gdzieś tam była. W moim
przypadku często porozrywana jest też cholewka buta, co powoduje że palce
„uciekają” mi z buta.
Szczególnie zniszczony został prawy but |
Dzisiaj
chciałem przedstawić model buta, w którym zrobiłem koło 3.000 km, głównie w
czasie spokojnych wybiegań. Asics Cumulus są modelem który świetnie się do tego
nadaje. Odkąd podarował mi je Daniel, chętnie wybierałem właśnie ten model na
rozbiegania. Pierwsze co odczuwałem po ubraniu tego modelu na nogi, jest ich
duża miękkość w śródstopiu. Dzięki temu bieganie nawet wielu kilometrów po
asfalcie jest znośne, nogi są dobrze chronione przez znaczną ilość żelu (czy
raczej „gelu”), który wpakowano w podeszwę.
Podeszwa nosi ślady przebiegniętych kilometrów |
Co ciekawe,
mimo że używałem je bardzo często, dużo kilometrów biegałem w nich właśnie po
asfalcie (przez długą zimę), do tej pory jak je zakładam odczuwam tą samą miękkość
co na początku.
Niestety, buty
mają już tak po przecieraną cholewkę, że małe palce u nóg zaczęły mi już
lądować poza butami, co przy dłuższym bieganiu powodowało duży dyskomfort.
Niemniej jednak buty zdecydowanie spełniły swoją rolę, towarzysząc mi w wielu
godzinach biegania. W tym momencie wysłałem je już na zasłużoną emeryturę,
czasem tylko ubierając je na rozruch lub podczas deszczowej pogody.
Aktualnie rolę
„Klepaczy kilometrów” w mojej stajni zajął Nike Lunarglide 3. But jak na razie
spisuję się równie dobrze, choć różni się trochę od Cumulusów. Przede wszystkim
jest bardziej elastyczny, bo nie ma charakterystycznego dla Asicsa mostka, na
wysokości sklepienia stopy. Jest natomiast moim zdaniem mniej miękki, co jednak
akurat przy mojej wadze nie odgrywa jakiejś znaczącej roli. Biega się w nich
bardzo komfortowo, żadnych otarć, ani innych złych przygód.
W
następnym odcinku zaprezentuję moją odzież biegową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz