piątek, 19 lipca 2013

Zajęcia z towaroznawstwa cz.1 - obuwie treningowe



Cześć!
            Dzisiaj w ramach zajęć z towaroznawstwa postanowiłem przedstawić podstawowy sprzęt, bez którego żaden biegacz obejść się nie może, czyli buty.

            Wydatki na buty stanowią lwią część wydatków biegacza. Pozostałe rzeczy, dzięki obecności (wreszcie!) na polskim rynki wielu niedrogich sklepów sportowych można nabyć w naprawdę przystępnych cenach. Oczywiście im lepsza jakość sprzętu, tym i cena jest wyższa.

            Ale wracając do butów. Generalnie przyjmuje się, że w jednej parze winno się biegać nie więcej, niż 2000 km. W moim przypadku, wiązałoby to się ze zmianą obuwia co kilka miesięcy, niestety nie mam na to odpowiednich środków. Mimo wszystko staram się wymieniać buty raz na rok. Warto w tym miejscu zauważyć, że posiadam 2 pary butów treningowych. Dzięki takiemu rozwiązaniu można oszczędzać buty, rotując odpowiednio parami. Przez lata treningów wypracowałem swój system doboru obuwia treningowego. Ponieważ stać mnie na posiadanie maksymalnie dwóch dobrych par butów treningowych, zawsze staram się wybierać 1 parę bardziej amortyzowaną, potrzebną do biegania dużej ilości kilometrów, natomiast druga para bardziej agresywna, szybsza, do biegania zakresów, siły biegowej, czy zabawy biegowej. 
Wysłużone Cumulusy
            Oczywiście starych butów też nie wyrzucam – czasem przydają się na gorszą pogodę, ale używam ich już zdecydowanie jako buty rezerwowe. Zazwyczaj są one już bardzo sklepane, nie odczuwa się już amortyzacji, która kiedyś gdzieś tam była. W moim przypadku często porozrywana jest też cholewka buta, co powoduje że palce „uciekają” mi z buta.

Szczególnie zniszczony został prawy but
            Dzisiaj chciałem przedstawić model buta, w którym zrobiłem koło 3.000 km, głównie w czasie spokojnych wybiegań. Asics Cumulus są modelem który świetnie się do tego nadaje. Odkąd podarował mi je Daniel, chętnie wybierałem właśnie ten model na rozbiegania. Pierwsze co odczuwałem po ubraniu tego modelu na nogi, jest ich duża miękkość w śródstopiu. Dzięki temu bieganie nawet wielu kilometrów po asfalcie jest znośne, nogi są dobrze chronione przez znaczną ilość żelu (czy raczej „gelu”), który wpakowano w podeszwę.

Podeszwa nosi ślady przebiegniętych kilometrów
Co ciekawe, mimo że używałem je bardzo często, dużo kilometrów biegałem w nich właśnie po asfalcie (przez długą zimę), do tej pory jak je zakładam odczuwam tą samą miękkość co na początku.

Niestety, buty mają już tak po przecieraną cholewkę, że małe palce u nóg zaczęły mi już lądować poza butami, co przy dłuższym bieganiu powodowało duży dyskomfort. Niemniej jednak buty zdecydowanie spełniły swoją rolę, towarzysząc mi w wielu godzinach biegania. W tym momencie wysłałem je już na zasłużoną emeryturę, czasem tylko ubierając je na rozruch lub podczas deszczowej pogody.

Aktualnie rolę „Klepaczy kilometrów” w mojej stajni zajął Nike Lunarglide 3. But jak na razie spisuję się równie dobrze, choć różni się trochę od Cumulusów. Przede wszystkim jest bardziej elastyczny, bo nie ma charakterystycznego dla Asicsa mostka, na wysokości sklepienia stopy. Jest natomiast moim zdaniem mniej miękki, co jednak akurat przy mojej wadze nie odgrywa jakiejś znaczącej roli. Biega się w nich bardzo komfortowo, żadnych otarć, ani innych złych przygód.

            W następnym odcinku zaprezentuję moją odzież biegową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz