Cześć!
Moja ostatnia nieobecność na blogu zgrała
się w czasie z regresem mojej biegowej formy.
Początkowo,
czyli po zawodach w Gdyni z 21 czerwca, czułem się świetnie. Już zaczynało mi
się biegać bardzo dobrze, praktycznie przebiegane kilometry nie robiły na mnie
żadnego wrażenia. W środę 26 czerwca umówiłem się na trening z Maćkiem
(Mistrzem Zakresów) i Mateuszem, na bieg ciągły. Na luzie przebiegłem 15 km, po
"kilometrach Dudycza", bo tak nazywamy tę trasę. Plusem tej biegowej
ścieżki jest to, że biegnie się przed siebie, nie ma pętli, wobec czego
kilometry lecą szybciej. Tętno miałem bardzo niskie jak dla mnie, co napawało
mnie optymizmem. Jednakże najważniejszy akcent miałem zrobić w sobotę, czyli 10
km tempa - 5x2 km. Wiedziałem już wcześniej, że będę musiał go zrobić sam, bo
Daniel cierpi ostatnio na kontuzję ścięgna Achillesa. Sam trening nie ułatwiał
mocny wiatr, wiejący prawie przez 200 m na każdym kole. Pierwsze 3 odcinki
pokonałem w starszych męczarniach, dlatego przed 4 odcinkiem postanowiłem zwiększyć
przerwę o dodatkową minutę. Nie dało to jednak porządnego efektu - 1 koło
miałem już 2 sek. za wolno, a na kolejnym jeszcze zwolniłem. Sfrustrowany
przerwałem trening i zawinąłem się do domu.
Od
tamtej soboty miałem 3 dni przerwy w bieganiu. Kiedy w środę po raz pierwszy
wychodziłem na bieganie, nie sądziłem, że ta przerwa tak mnie rozmontuje
fizycznie. Od tego czasu zaczęły się u mnie dolegliwości bólowe. Najpierw
dokuczała mi prawa czwórka, a teraz - od piątku rana - Achilles. Ten ból
pojawił się tak niespodziewanie, że w zasadzie nie jestem w stanie ustalić jego
genezy. Z bólem w okolicach ścięgna Achillesa nie ma żartów, więc obecnie
jestem zmuszony do kompletnej zmiany moich planów treningowych, które polegają
teraz na wolnym bieganiu kilometrów i czekaniu na moment, aż ból odpuści. Znacząco
zmniejszyłem też liczbę przebieganych kilometrów.
Jednak
przerwa którą miałem nasunęła mi ciekawą refleksję. W tym momencie każda
kilkudniowa przerwa w bieganiu powoduje u mnie bardzo szybko postępujący spadek
wytrzymałości ogólnej. Widać ewidentnie, że mój staż w biegach długich jest tak
krótki, że nie mogę sobie pozwolić na takie niewymuszone przerwy. Co ciekawe,
dla bardziej doświadczonych biegaczy takie kilkudniowe przerwy mogą działać
pozytywnie na ich formę, bo wtedy mają odpowiedni czas na wypoczynek. U mnie
niestety wygląda to tak, że cofnąłem się o prawie miesiąc do tyłu. Do tego
wszystkiego pojawił się ból Achillesa, co nie pozwala mi na wykonanie żadnego
biegowego akcentu.
Całe
szczęście że od chwili kiedy wróciłem do biegania po kilkuletniej przerwie mam
duży dystans do biegania, czyli ewentualnie niepowodzenia przyjmuję już na
zimno - nie zawsze przecież wszystko zależy od nas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz