Cześć!
Od
poniedziałku zacząłem powoli biegać, mimo że jeszcze ból w lewym Achillesie
trochę doskwierał. Doszedłem jednak do wniosku, że jak będę czekał, aż ból minie,
to będę musiał wrócić do treningów pewnie w okolicach Bożego Narodzenia, tak więc
spokojnie, bez jakiś wielkich obciążeń zacząłem biegać. We wtorek obudziłem się
z bólem, ale nie jednego tylko dwóch Achillesów! Wbrew pozorom stwierdziłem, że
to może i nie jest takie złe, bo na moje oko wyglądało to na typowe bolesności
związane z przywróceniem treningowych obciążeń. Chyba się nie pomyliłem, bo z
każdym dniem ból stawał się coraz słabszy, a już wczoraj wcale go nie czułem.
Rodzinne strony. (fot. Dorota Żaczek) |
Dzięki
temu doszedłem do jednego (słusznego) wniosku. Należy cały czas utrzymywać
organizm w ruchu, bo jak się raz przerwie, to jest sytuacja jak w reakcji
łańcuchowej - wszystko zaczyna się sypać.
Dolny Śląsk (fot. Dorota Żaczek) |
W
tym tygodniu zrobiłem trochę siły, a wczoraj biegałem bieg progresywny. Mój
plan treningowy musiał uwzględniać braki w treningach, więc zapewne jakieś
szybkie tempo będę biegał dopiero za ok. 2 tygodnie. W tym sezonie bardzo chcę
zbliżyć się do granicy 31:00 na 10 km, tym bardziej że na jesieni jest w
okolicy kilka mocnych biegów, gdzie można podjąć taką próbę. Co więcej, powoli
oswajam się z myślą, że późną jesienią wystartuję także na jakimś biegu na
dystansie pół maratonu. Wszystko jednak zależy od dyspozycji. Jak to się mówi,
nie ma drogi na skróty, tak więc trzeba poważnie wziąć się za robotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz