sobota, 10 maja 2014

Bieg Europejski w Gdyni i nowy PB

Cześć!

Dzisiaj odbywał się długo oczekiwany (przeze mnie) start na 10 km w ramach Grand Prix Gdyni w biegach ulicznych, czyli Bieg Europejski. Ostatni tydzień był więc podporządkowany pod tę imprezę. W poniedziałek zrobiłem lekką serię piłek z Radkiem, a w środę umówiłem się z Łukaszem na spokojny zakres. Przebiegliśmy 12 km w tempie około 3:32, bez większych problemów, także pozostawało spokojnie czekać na start. W międzyczasie jednak zmieniła się pogoda w Trójmieście, zrobiło się trochę chłodniej i występowały przelotne opady deszczu, które momentami były całkiem obfite. Przyznam się, że nie lubię biegać w deszczu, chłodny wiosenny opad wychładza ciało, utrudniając rozgrzewkę oraz utrzymanie optymalnej temperatury organizmu przed startem. Na szczęście sobotni poranek był całkiem pogodny. Tak naprawdę dosyć mocno zaczęło padać dopiero kiedy zakończyliśmy zawody i to także raptem kilkanaście minut.

Wracając do biegu. Przed startem chłopaki śmiali się ze mnie, gdyż dzień wcześniej napisałem smsa min. do Mateusza, Łukasza i Maćka, że wychodzę na rozgrzewkę o 12:05 (start był o 13), aby na spokojnie się rozgrzać i nie denerwować, czy aby nie zabraknie mi czasu. Zagroziłem, że jak się ktoś spóźni, nie będę czekał. Dzięki temu, wszyscy karnie stawili się o wyznaczonej godzinie, więc bez większych opóźnień ruszyliśmy na rozgrzewkę. Przyznam szczerze, że dzisiaj udało się przeprowadzić dobrą rozgrzewkę, czułem się gotowy do szybkiego biegania.

Przed biegiem zaplanowałem sobie, że zacznę w miarę spokojnie, jednak utrzymując początkowe tempo mniej więcej na całym dystansie. Po wystrzale startera spokojnie ustawiłem się za Bartkiem Mazerskim, starając się nie wystrzelić za sporą grupą biegaczy, biegnących na początku bardzo szybko. Pierwszy km złapałem w 3:00, drugi 3:04. Wtedy też grupa prowadzona przez Bartka (a w której się znajdowałem), zaczęła połykać pierwszych zawodników, którzy odpadali z pierwszej grupy. Koło 3 km widziałem, że pierwsza grupa rozbiła się na 2 mniejsze. Było to dosyć przewidywalne, tak jak to, że w końcu będziemy dochodzić do kolejnych zawodników przed nami. Niestety 3 i 4 km to jakieś lekkie tąpnięcie, bo wyszły w 6:30, jednak po nich znowu nastąpiło przyspieszenie. Pierwszą 5 km pokonaliśmy w 15:47 (wtedy oprócz Bartka, biegł koło mnie Błażej Król oraz Robert Sadowski). Jednak prawdziwe bieganie zaczęło się dopiero właśnie po 5 km. Wtedy nasze tempo zaczęło znacząco rosnąć, dzięki czemu już w trakcie 6 km wyprzedziliśmy Tomka Gryckę i Damiana Pieterczyka. Również wtedy wyszedłem przed Bartka, aby pomóc mu w dogonieniu kolejnych zawodników biegnących przed nami – Łukasza Oskierko i Karola Kalisia. Sztuka ta udała się dopiero na zbiegu, który rozpoczął się po tuż po znaku z oznaczeniem 7 km. Wtedy było jasne że kolejność miejsc 4 – 7 na tym biegu to będzie nasza wewnętrzna sprawa. Niestety wtedy czułem się już mocno zmęczony, więc starając się przełamać kryzys, na początku ostatniego kilometra ruszyłem mocno wychodząc na czoło grupy. Jednakże po 200 m chłopaki mnie wyprzedzili, a ja nie miałem już z czego odpowiedzieć... Nie było walki na końcówce i ostatecznie skończyło się na 7 miejscu. Jednakże po biegu okazało się, że ostatnie 2 km pobiegłem w 6:09, a cały dystans – 31:22 i to jest od dziś moim nowym rekordem życiowym. Co ciekawe, bieg przebiegłem w taktyce „Negative Split”, co znaczy, że drugie 5 km było szybsze od pierwszych o 12 sek.


Podsumowując, dobry bieg, w dobrej obsadzie i przede wszystkim kolejny rekord życiowy na samym początku startów napawa dużym optymizmem. Jak widać gołym okiem, treningi przynoszą dobry efekt, które przekładają się na stały progres, z czego szczególnie się cieszę.  

2 komentarze:

  1. Poczekajcieażprzestanępić12 maja 2014 13:25

    Jest dobrze. Wypada teraz potwierdzić wysoką dyspozycję i utrzymać 7 miejsce w Nocnym Biegu Świętojańskim :)

    OdpowiedzUsuń