środa, 28 maja 2014

Zawody w Obliwicach

Cześć!

            W miniony weekend wraz z Danielem udaliśmy się do Obliwic, gdzie jak co roku odbywała się ciekawa impreza biegowa, tj. Otwarty Bieg Przełajowy o Puchar Leśny pamięci Tomasza Hopfera oraz Mila ROL LAND pamięci Piotra Gładkiego. Impreza o tyle ciekawa, gdyż w ciągu jednego dnia uczestnicy startują w dwóch biegach, a pierwszy jest kwalifikacją do tego drugiego.

            W tym roku na starcie pojawiła się spora liczba dobrych biegaczy, wśród których należy wymienić Łukasza Kujawskiego, Tadka Zblewskiego, Michała Breszkę, Marcina Nagórka, Błażeja Króla, Leszka Zblewskiego, Daniel Pek oraz Daniela Chuchałę.

            Może zacznę od tego, że w niedziele nie było już takiego upału i duchoty jak dzień wcześniej, a to dzięki burzy, która przewinęła się przez region. Mimo to przed startem trzeba było uzupełniać płyny i w czasie rozgrzewki staraliśmy się z Danielem chować w cieniu. Wtedy też dowiedziałem się, że część chłopaków zdecydowała się ubrać na bieg kolce. Ja niestety nie zabrałem swoich, a szkoda, bo pewnie by się przydały. Co więcej zdecydowałem się pobiec w moich treningowych Nike'ach, a to dlatego, że startówki które posiadam mają w podeszwach puste panele, w które potrafią wpaść szyszki lub większe kamienie, co bardzo przeszkadza w szybkim bieganiu.

            Już przed biegiem zapowiadało się, że nie będzie punktatorstwa, tylko mocne tempo od samego początku. Dlatego nie zdziwiłem się kiedy zaraz po starcie Michał i Łukasz mocno wyrwali do przodu. Ja postanowiłem zabrać się z grupą, gdyż liczyłem na uzyskanie dobrej pozycji na mecie. Na początku ustawiłem się na 4. pozycji, tuż za Tadkiem. W tej grupie biegł także Daniel. Pierwsze z trzech kół przelecieliśmy w zwartej grupie, a tempo moim zdaniem było bardzo szybkie. Niestety, podobnie jak rok temu, niedługo po rozpoczęciu 2. koła zacząłem odpadać od grupy. Czułem, że nie jestem w stanie utrzymać wysokiego tempa, jakbym nogami mielił w miejscu. Na początku ostatniego koła wyraźnie odpocząłem, zacząłem nawet przyspieszać, ale nie udało mi się za bardzo zbliżyć do uciekających. Przyznam, że nie byłem zadowolony ze swojej postawy. Nie chodzi tutaj nawet aż tak bardzo o miejsce, tylko o fakt, że nie byłem w stanie zbyt długo utrzymać się z resztą pierwszej grupy.

            Czasu na jakąś głębszą refleksję jednak nie było, bo musiałem przygotować się do kolejnego biegu. Po pierwszym starcie uzupełniłem węglowodany i płyny, a czas oczekiwania na dekorację umilaliśmy sobie z chłopakami rozmową. Potem pojechaliśmy już na drogę w okolicach Obliwic, gdzie miała być rozgrywana mila. Przyznam się, że mimo mocnej obsady biegu i kiepskiego występu na przełaju, liczyłem na zajęcie jednej z czołowych lokat. Dlatego też od razu po starcie postanowiłem ustawić się na 4.,5. lokacie, aby w razie jakiegoś szarpnięcia się nie zgubić. Od początku ton nadawał Łukasz, który pewnie już w pierwszej połowie dystansu starał się rozerwać stawkę. Po ok. 800 metrach był 180 stopniowy nawrót i można powiedzieć, że dopiero wtedy zaczęło się ściganie. Łukasz jeszcze bardziej podkręcił tempo, co spowodowało, że grupa wyraźnie się porwała. Za Łukaszem ruszył Daniel Pek, a kawałek za nim leciał Marcin i ja. Czułem się w tamtym momencie dobrze, postanowiłem więc przesunąć się do przodu i zaatakować na ostatnim zakręcie, po którym zostawało już niecałe 300 m biegu (tak na moje oko...). Wtedy ruszyłem mocno, zaczynając długi finisz. Wydawało mi się przez chwilę, że zmniejszam nawet dystans do Łukasza. No niestety, sił starczyło do ostatnich 100 m.... Wtedy też poczułem że się ugotowałem. Niby starałem się utrzymać rytm skracając krok, ale była to raczej rozpaczliwa (i bezskuteczna) walka o utrzymanie tempa. Wtedy też z łatwością minęło mnie 3 zawodników: Marcin, Daniel Pek i Tadek... Nie miałem nawet z czego podjąć próby zabrania się z finiszującymi, kończąc rywalizację na 5 lokacie. Duże rozczarowanie.

            Garść refleksji na koniec. Pierwsze - ewidentnie nie idą mi starty przełajowe. Prawdopodobnie to wynika z faktu, że mój "bieżniowy" styl biegania nie jest najlepszy na przełaj, dużo pary idzie w gwizdek, bo miękka nawierzchnia tłumi skuteczność mojego mocnego wybicia ze stopy. Niestety wynika to zapewne z tego, że brakuje mi siły, żeby biec w takim stylu przez cały dystans i utrzymywać wysokie tempo, wtedy "wysokie bieganie" - jak to się mówi w biegowym żargonie - staje się przekleństwem. Zdecydowanie muszę uwzględnić te mankamenty w swoim planie treningowym, bo bieg w Obliwicach je wyraźnie obnażył. Po drugie - błędy taktyczne. Szczególnie bolą, kiedy na finiszu powodują utratę wywalczonej lokaty, co nie powinno się zdarzać. Nie ma co się rozwodzić, generalnie będę musiał na przyszłość zachować więcej zimnej krwi do końca biegu i ostrożnie szachować siłami. Faktem jest, że im krótszy dystans, tym mniejszy margines na błąd. Trzeba koniecznie z tej nauczki wyciągnąć wnioski.

            W tym tygodniu schodzę ze startów, czas trochę potrenować i się wzmocnić. W czerwcu mam bowiem zamiar pobiec w kilku mocno obsadzonych zawodach, chciałbym więc być optymalnie przygotowanym do kolejnych sportowych wyzwań.

           


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz