piątek, 29 marca 2013

Myśli na wolno



Cześć!
         Dziś zaplanowałem 2 treningi – siła i lekkie wybieganie. Siła zrobiona, podbiegi robiłem na opisywanym przeze mnie wcześniej chodniku przy Górze Gradowej, ale z powodu opadu zrezygnowałem z 2 treningu. Nie znoszę biegania podczas opadów śniegu, który wali niemiłosiernie od kilku godzin. Zresztą jutro będę biegał tempo, więc trochę luzu nie zaszkodzi.

            To by było na tyle o treningu, bo postanowiłem myślom trochę pobłądzić na temat naszej wspaniałej dyscypliny, jaką niewątpliwie jest bieganie, która to należy do kategorii dyscyplin lekkoatletycznych.
            Pierwsze od czego zacznę to moje wielkie, pozytywne zaskoczenie, jak to bieganie w ciągu kilku lat moich treningowych nieobecności, stało się „modne”. Popularyzacja biegania w Polsce skoczyła chyba kilkunastokrotnie. Pamiętam jeszcze w 2006/2007 roku jak biegałem wieczorami, tj. koło 20 na deptaku nadmorskim, nie podobna było spotkać jakiegoś innego biegacza, lub były to sytuacje bardzo rzadkie. A teraz? Ostatnimi czasy byłem zmuszony do biegania raczej w okolicach 6 rano. Moje zaskoczenie było naprawdę wielkie, bo co kilkaset metrów mijały mnie pojedyncze osoby lub małe grupki amatorów biegania. Co ciekawe, praktycznie wszyscy ubrani w sprzęt biegowy, a najbardziej tutaj chodzi mi o getry, zarówno wśród pań, jak i panów (!!!). Kiedyś, było to nie do pomyślenia, wierzcie mi! Jak widać po frekwencji na biegach szosowych, bardzo dużo osób trenuje regularnie i startuje w zawodach. Co więcej naszą dyscypliną zaczynają interesować się media – jak bardzo lubię oglądać program „O co biega” na jednym z kodowanych kanałów – są fajne rozmowy z zawodnikami, udziela się tam też Mariusz Giżyński, dobry maratończyk, który jak widać ma naprawdę dużą wiedzę w zakresie trenowania. Ostatnio nawet w TVN-owskich Faktach był materiał o bieganiu, co mnie bardzo zdziwiło, więc jak nic pewnie niedługo TVN także zacznie mieć swój program o bieganiu który mam nadzieję, że na dobre wyprze z anteny kucharzy, tancerzy, śpiewaków i nie wiadomo kogo jeszcze. Osobiście unikam tego typu produkcji, ale nieraz się trafi, stąd moje spostrzeżenie, że we wszystkich tych programach najmniej jest o gotowaniu, tańcu czy śpiewaniu, za to mnóstwo taniego teatrzyku, czyli jak oni to nazywają „wielkimi emocjami” – masakra. No ale dosyć o tym, bo za bardzo odbiegłem od tematu.
            Tak jak już wcześniej napisałem, budujące jest to, że tyle osób biega. Biegi mają dobrą frekwencję, co więcej ostatnie wyniki naszych biegaczy są też całkiem dobre. Myślę to między innymi o wynikach chłopaków na MŚ przełajowych w Bydgoszczy – wielkie gratulacje, super postawa, widać że małymi krokami nasi zawodowcy idą w górę. I tutaj chciałbym się zatrzymać. Jak niektórzy pamiętają, przed mistrzostwami była spora afera o warunki w jakich nasi zawodnicy się przygotowali do tej imprezy. Ostatecznie ze startu i przygotowań wycofali się wspomniany Giżyński i Marcin Chabowski. Po pierwsze chciałbym powiedzieć, że rozumiem ich bardzo dobrze i z pewnością nie są to warunki dla najlepszych w Polsce. I to jest fakt. ALE… właśnie. To że są tam takie warunki jest wiadomo od zawsze i nic nikt nigdy z tym nie zrobił. Znaczna część zawodników też nie raz w tym obiekcie mieszkała, więc cóż się teraz stało? Nie ma co ukrywać że u nas w Polsce zawodnicy są mocno zastraszeni – nie mają za wiele, kluby nie dają kasy albo dają jej mało, skład kadry PZLA często zależy od grupki decydentów, tak więc łatwo za jakiś sprzeciw z niej wylecieć i co wtedy? Nici z przygotowań i wyników. W dyscyplinie nie ma wielu sponsorów, więc większość zawodników jest od tego chorego sytemu zależnych. Więc siedzą cicho, bo co mają zrobić? Moim zdaniem ani kolega Mariusz ani Marcin, nie odważyliby się wyłamać, gdyby nie byli w jakimś tam stopniu niezależni finansowo od tej machinerii. W tym miejscu chcę podkreślić, że nie jest to zarzut kierowany w ich kierunku, a wspominam o tym, bo wydaje mi się że to jest mały promyczek nadziei, że w końcu w bieganiu na tym najwyższym poziomie będzie lepiej, normalnie – chciałoby się powiedzieć. Tutaj też jest ciekawa sprawa – ile osób jest w kadrze PZLA, a ile osób miało realną szansę na awans do kadry na MŚ które były w niedziele w Bydgoszczy? Prawie tyle samo. No to teraz pytanie – jak wychować mistrza, lub medalistę igrzysk olimpijskich na przykład, skoro profesjonalnych zawodników w Polsce, jest powiedzmy - 10? Taka sama szansa jak trafić w totka… Problem u nas jest systemowy, to znaczy za dużo „Betonu” siedzi na stołach we władzach związkowych i wielu (niestety!) klubach. Kiedyś należałem do jednego z dużych klubów i opieka nad zawodnikiem była żadna. Sam za wszystko buliłem, a przez to, że nie miałem kasy na leczenie musiałem przestać trenować. To są fakty. No i zawsze ta sama gadka: „nie ma kasy, nie ma kasy”, to czyja to wina? Moja? Sponsor sam nie przyjdzie, trzeba trochę się postarać. Ale komu by się chciało… No i tak to nic się nie zmienia, popularność dyscypliny rośnie, a profesjonalnych zawodników nie przybywa, bo niby jakie mają perspektywy? Teraz powoli zaczyna dochodzić do absurdu, że amatorskie grupy biegaczy mają swoich sponsorów, a np. w klubie, który kiedyś reprezentowałem dalej bida… Tak więc ostatnie sukcesy naszych biegaczy pokazują, że przy odrobinie wsparcia moglibyśmy być potęgą w biegach, przynajmniej w skali europy, choć kto wie, może nawet świata…Póki jednak kluby i związek nie zreorganizują się i nie wykorzystają tego biegowego boomu na pozyskanie sponsorów, czyli pieniędzy mówiąc krótko, podniesienia prestiżu biegaczy profesjonalistów, których będzie dużo więcej, tak by spośród wielu wyłonić kolejnego Kusocińskiego, może się okazać że pokolenie dobrych biegaczy których teraz mamy skończy trenować i zostanie pustka.
Tutaj ścigam się min. z reprezentantem Polski na MŚ w Bydgoszczy 2013 r. Łukaszem Kujawskim (2 z prawej) i biegającym jeszcze wtedy, a teraz aktualnym trenerem Błażeja Brzezińskiego i Arka Gardzielewskiego -  Grzegorzem Gajdusem
(1 z lewej). Gdańsk 2007 r.


       Mimo wszystko jestem jednak optymistą, że opamiętanie przyjdzie, a może za kilka lat nasi będą stawać drużynowo na podium, tak jak to zrobili w Bydgoszczy Amerykanie (notabene – wszyscy biali, więc nikt mi nie powie, że się nie da).

           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz