Witam!
Dzisiaj
nadszedł dzień na mój pierwszy felieton, opisujący „drugą stronę medalu”
biegania, czyli jak na pasję partnera zapatruje się jego druga połówka. A bywa
różnie…
Osobiście
staram się jak najczęściej „uczestniczyć” w zawodach, w których bierze udział
Oskar. Na początku jeździłam na każde zawody, w celu robienia zdjęć, co z
czasem musiało ulec zmianie ze względu na ich dużą częstotliwość. Gdy
pojawiałam się jako jedna z nielicznych osób towarzyszących żartobliwie
zostałam nazwana Panią Menadżer (co nie ukrywam jest bardzo miłe) chociaż
bardziej pasuje określenie pomocnego zaplecza technicznego J
Jak to często bywa zawody odbywają się najczęściej w weekendy, więc nie raz
trzeba wcześnie wstać, jechać i wyjąć kilka godzin z rozkładu dnia. Niestety
bardzo często weekendowe zawody wiążą się z rezygnacją z innych planów, nie bardzo można sobie pozwolić na wieczorne
wyjście dzień przed zawodami, ale nawet zwykła wieczorna kolacja przed startem
musi być odpowiednio dobrana. Zwykle trzeba zapomnieć o tłustym pysznym Fast
foodzie, bo jak tu jeść samemu, kiedy druga osoba zajada się zdrową pełną
warzyw kanapeczką…. Co do samych zawodów to nie raz i nie dwa czeka się
kilkanaście, a nawet i kilkadziesiąt minut na ich rozpoczęcie. Wiadomo, najpierw
trzeba przyjechać, zapisać się, odebrać pakiet i czekać, czekać, czekać….. Z
punktu widzenia biegacza oczywiście to tak źle nie wygląda, bo trzeba doliczyć
czas na rozgrzewkę, zaliczenie tzw. posiedzenia, kilka przebieżek, rozciąganie
zapoznanie się z trasą oraz rywalami itp.
Jeżeli bieg rozgrywa się w jakimś większym miesicie to oczywiście można jako
towarzysz biegacza znaleźć sobie ciekawe zajęcie np. zwiedzanie miasta, ale co
zrobić, gdy mamy do czynienia z biegiem w środku lasu, gdzie nie ma nawet ławki
żeby usiąść i czekać na naszego sportowca ?
Niestety to jest ta ciemna strona
wyjazdów na zawody, gdzie niekiedy trzeba po prostu koczować w samochodzie. Istotna jest także
pogoda w dniu zawodów, gdzie podczas towarzyszenia Oskarowi na zawodach
zdarzało mi się kibicować przy temperaturze – 15 stopni, ale także + 30. Nie
jest to łatwe stać jednego dnia w pełnym słońcu, a następnym razem w okropnym wietrze :) Do minusów towarzyszenia podczas zawodów
(chociaż z punktu widzenia biegacza jest to ogromny plus) należy zaliczyć
trzymanie rzeczy których biegacz pozbywa się przed startem. W przypadku Oskara
najczęściej jest to cały zestaw rzeczy, który powiększa się na kilka minut
przed samym startem (co jest niezwykle denerwujące i niekiedy podnoszące mi
mocno ciśnienie, gdyż słysząc słowa spikera, że zostało 5 minut do startu
szukam najczęściej wzrokiem Oskara, który w tym czasie się rozciąga, robi
przebieżki i ani myśli się przebrać w strój startowy :p ). warto zaznaczyć, że
na większych imprezach, gdzie zbiera się większa ekipa np. z tzw. „Szałach
Teamu”, z jednego małego plecaczka robi się kilka większych i tak trzeba
jednocześnie kibicować, trzymać rzeczy, robić zdjęcia i pilnować kto pierwszy
ze znajomych przekracza linie mety żeby jak najszybciej oddać mu tzw. depozyt :).
Jednakże trzeba przyznać, że niewątpliwie nawet największy
ciężar i dyskomfort z tym związany zostaje zrekompensowany podczas dekoracji
zwycięzców, gdzie na podium staje ktoś z ekipy którą się dopingowało, a tym
bardziej kiedy na podium staje Oskar :).
Autor: Dorota Żaczek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz