czwartek, 30 maja 2013

Bieganie a sprawa Polska



Cześć!
            Dzisiaj postanowiłem zwrócić uwagę na pewną sprawę z życia polskiego biegacza, czy to amatora czy zawodowca. Chodzi mianowicie o obcokrajowców biegających w naszych biegach ulicznych. Na fali dużej popularności biegania w naszym kraju, zaczyna pojawiać się coraz więcej biegów, a ponadto zaczynają być one coraz lepiej płatne. Można by powiedzieć, że taka sytuacja mogłaby pozwolić części zawodnikom, którzy nie są szkoleni w PZLA (Polski Związek Lekkiej Atletyki), a którzy chcieliby związać swoją przyszłość z bieganiem, na zarobienie wystarczających pieniędzy aby rozwijać się bez pomocy związku. Niestety, wskutek „agresywnej” polityki startowej wszelakiej maści zawodników z Kenii, Ukrainy czy Białorusi, większość tych zawodników musi przerwać regularne treningi, gdyż nie mają za co przygotować się do kolejnych sezonów. 

            Jak powszechnie wiadomo, w naszym kraju nie ma pieniędzy na sport, kluby są biedne, a sponsorzy nie garną się do wspierania sportowców. Co więcej, po przejściu zawodnika w wiek seniorski, zostaje on kompletnie odcięty od szkolenia z wojewódzkich związków, także de facto jest on zostawiony bez żadnego wsparcia. W tym momencie polska lekka atletyka jest w takiej sytuacji, że jest raptem kilku seniorów - najczęściej zawodowych żołnierzy, którzy trenują regularnie i jeżdżą na obozy. Cała reszta, to zapaleńcy, którzy po 8 godzinach pracy idą na trening. Jednakże jedni i drudzy, aby trenować potrzebują pieniędzy. Tymczasem kiedy można nieźle zarobić na jakimś biegu, to jest niemal pewne że na start przyjedzie banda biegaczy z zagranicy i w praktyce trzeba się spinać, żeby zwróciły się chociażby koszty przejazdu. W tym miejscu nawet nie chce mi się pisać o dopingu, który razem z tymi biegaczami zalewa polskie biegi uliczne. Co gorsza, z racji wysokich kosztów przeprowadzania kontroli antydopingowych, większość biegów nie ma takowych, więc tutaj oszuści mogą sobie poszaleć. Co najlepsze, takie przypadki dotyczą w większości przypadków właśnie obcokrajowców, którzy potrafią jeździć od zawodów do zawodów i zgarniać wszystkie nagrody, startując praktycznie dzień w dzień, albo nieraz kilka razy na dzień.
            W innych krajach potrafili sobie z takimi praktykami poradzić, wprowadzając na przykład klasyfikacje narodowe na zawodach, w których nagrody są wyższe niż dla zwycięzców biegu. Myślę że to rozwiązanie jest najtańszym i najskuteczniejszym sposobem walki w nieuczciwymi biegaczami, a jednocześnie pozwoliłoby naszym biegaczom na sportowy rozwój. Ciekawe tylko kiedy organizatorzy biegów dojdą do tych wniosków...
              PS. W niniejszym wpisie chodziło o zwrócenie uwagi na problem rozwoju polskich zawodników. Niewątpliwie zawodnicy z zagranicy podnoszą poziom sportowy biegów, jednakże warto zadbać zrównoważony rozwój sportowy biegaczy z Polski. A bez pieniędzy będzie to niemożliwe.

1 komentarz:

  1. No niestety trzeba przyznać, że niektórzy kenijczycy potrafią jechać na bieg w sobotę i pobiec dyszkę poniżej 29 min, a w niedzielę jadą na kolejną lub robią połówkę zgarniając pełną póle. Naszym jest bardzo trudno rywalizować z takimi biegaczami, chyba, że przygotowują się wyłącznie na ten jeden start i biegną go na piekielnie wysokim poziomie jak na ich możliwości

    OdpowiedzUsuń