W
środę zgodnie z planem umówiłem się na trening tempowy z Danielem i Maćkiem. Trening
zaczęliśmy ok. 17:10, tuż po moich zajęciach. Późniejsza godzina spotkania była
dużym plusem bo nie było już tak gorąco, mimo że wciąż temperatura była wysoka
i było duszno.
W
planach miałem wykonanie 8 odcinków po 1 km, na prędkości startowej. Uważam że
odcinki 1 km są stosunkowo krótkie, w związku z tym świetnie nadają się na
podtrzymanie formy, lub łagodne wprowadzenie do treningu tempowego. Trening ten
chciałem wykonać możliwie jak najmniejszym nakładem siły, aby być w 100% gotowy
do startu w sobotę. Biegaliśmy szybciej niż na zakładanej prędkości, co odcinek
zmieniając się z Danielem na prowadzeniu. Ponieważ Maciej nie jest jeszcze
gotowy na utrzymywanie tak dużego tempa,
cały trening biegał za nami. Ostatecznie postanowiłem wykonać 7 odcinków, bo
już zacząłem się lekko męczyć, a stwierdziłem że 8 odcinek być może miałby
swoje negatywne skutki na starcie. Cały trening biegało mi się dobrze, także w
dobrym nastroju miałem przystąpić do startu w Gdyni.
W
czwartek niestety sobie nie pobiegałem, bo cały czas była burza i nie chciałem
ryzykować jakiś przygód na 2 dni przed startem. Piątek
lekki rozruch i można było już tylko skupić się na sobotnim starcie.
Sportowcy wiejscy na start! Czyli Maciek i ja przed biegiem |
Jak
zwykle Gdyński bieg zebrał na starcie sporą liczbę bardzo dobrych zawodników z
Pomorza, takich jak Radek Dudycz, Tomasz Grycko, Bartosz Mazurski i inni.
Stawkę uzupełnili ponadto biegacze z poza granic naszego województwa, na czele
ze zwycięzcą cyklu GP z zeszłego roku Damianem Pieterczykiem i Michałem
Smalcem. Przed biegiem miałem nadzieje na dobry bieg, podbudowany niezłymi
wynikami z poprzednich biegów. Niewątpliwym plusem Gdyńskiego biegu było
ustawienie stref czasowych, wobec czego czołówka biegu miała sporo miejsca żeby
się spokojnie ustawić, no i nie było przypadkowych osób w pierwszych liniach, co
niestety jest zmorą wielu biegów. Po odliczaniu i wystrzale armatnim wszyscy
ruszyliśmy na trasę. Od razu obrałem taktykę spokojnego przesuwania się w
trakcie dystansu coraz bliżej czołówki, aby nie wypruć się na początku długiego
jak dla mnie biegu. Początkowo znajdowałem się w 2 grupie tuż za czołówką. Obok
mnie biegł Piotr Pobłocki, który zawsze bardzo dobrze rozkłada siły podczas
biegu, tak więc postanowiłem się go trzymać na początkowych kilometrach. Mniej
więcej na 4 km dogoniłem Daniela, mając za sobą Karolka, czyli kolejnego
członka naszej ekipy, którego zapewne przedstawię w najbliższych dniach. Niestety
okazało się że tysiące w środę to nie był dobry pomysł – już od początku biegu
brakowało "luza" i świeżości, także pierwsze odczucia na trasie
wskazywały że będzie to ciężki bieg. Kiedy doszedłem Daniela, miałem jeszcze
nadzieję na dojście kilkuosobowej grupy biegnącej przed nami. Cały plan spalił
jednak na panewce, ponieważ nie miałem energii do dalszego pościgu, co więcej
moi koledzy także nie byli dość silni, abyśmy mogli wspólnie dyktować mocne tempo.
Wspólnie dobiegliśmy do 6 km, kiedy to zakrzyknąłem przed podbiegiem do Karolka, żeby
dał zmianę Danielowi który w tym czasie prowadził. Ten poszedł tak mocno, że aż
do końca podbiegu nie mogłem go dogonić. W międzyczasie zostawiłem Daniela i na
zbiegu to ja wyszedłem przed Karolka. Przed bulwarem znowu dostałem od niego
zamianę, ale już na płaskim odcinku pokazał mi żebym wyszedł i powiedział, że
jeszcze możemy dojść uciekającą przed nami grupę. Wtedy ruszyłem z całej siły
przed siebie, starając się jak najbardziej zbliżyć się do tej grupki, jednakże
czułem że plan spali na panewce, bo biegłem już ostatkiem sił.
Ostatni kilometr
był po prostu drogą przez mękę, także nic dziwnego że skończyło się na 32:17 i
znowu miejscu poza pierwszą dziesiątką biegu. Jeżeli chodzi o wynik, to jestem
trochę zawiedziony, bo sądziłem że co by się nie działo to bieg poniżej 32
minut mam jak w banku, ale niestety rzeczywistość znów obeszła się ze mną
brutalnie… Na pocieszenie pozostało mi 3 miejsce w kategorii i 12 w generalce.
Niemniej
jednak, ten niezbyt dobry wynik czegoś mnie nauczył, więc z pewnością trening
tempowy w tygodniu kiedy będę biegał 10 km z pewnością już się nie powtórzy. Mimo
wszystko nie zamierzam kombinować ze zmienianiem treningu, teraz będę starał
się przede wszystkim odpocząć i złapać luz, aby dobrze prezentować się w
kolejnych biegach.
Dzisiaj
umówiłem się z chłopakami na długie, spokojne bieganie, bo nogi bolą potwornie.
Resztę dnia spędziłem więc na odpoczynku, czyli pełny relaks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz