sobota, 25 maja 2013

Kolce i zakwasy



Cześć!
            Ostatnimi czasy na treningu jadę według schematu: wtorek i środa akcent + start w weekend. Dlatego też wtorek wychodzi zakres na pętli zakresowej, w wymiarze 12 km, a środa to teraz bieganie szybkich i krótkich odcinków w kolcach.
            Wielu biegaczy z zagranicy stosuje metodę mieszania w czasie jednego treningu różnych długości bieganych odcinków, do czego nieraz dochodzi również zmiana prędkości, w zależności od danego odcinka. Jest to z pewnością dobry sposób na pobudzenie organizmu w trochę inny sposób, niż bieganie na jednym treningu takich samych odcinków. Jak powszechnie wiadomo, organizm ludzki posiada umiejętność do przystosowywania się do serwowanych mu obciążeń. Z tego też powodu możemy po latach treningu biegać coraz szybciej. Jednakże aby bodziec był równie skuteczny, warto zastanowić się nad oszukaniem trochę organizmu, poprzez właśnie wydłużenie lub skrócenie odcinków na treningu. Co ciekawe, może okazać się, że tylko ta „kosmetyczna” zmiana może wpłynąć na poprawę formy. Muszę przyznać że w tym roku postanowiłem również pobawić się w takie eksperymentowanie, dlatego w kwietniu biegałem między innymi 2 km/1,5km/1km/500 m albo treningi na długości jednej mili, których nigdy w życiu nie robiłem. Oba treningi były ciekawe, no i pozytywnie wpłynęły na moją formę. Szczególnie polecam spróbować pobiegać mile, bo jest to z punktu widzenia czasu całkiem wymagający odcinek, a jednocześnie na tyle krótki, ażeby biec go z prędkością taką, jak na odcinku np. kilometrowym.
            Tak jak wspomniałem wyżej, w środę biegałem z Danielem szybkie odcinki w kolcach, wszystko to z myślą o startach na tartanie, co moim zdaniem z pewnością bardzo pozytywnie odbije się również na mojej formie na dłuższych dystansach bieganych na ulicy. W tym tygodniu biegaliśmy odpowiednio 300, 400, i 200 metrowe odcinki. Nie zdążyliśmy skończyć nawet jednego odcinka, kiedy zaczął padać deszcz, co było jednak najniższym wymiarem kary, bo tuż obok nas przeszła burza z piorunami. Na szczęście nam się nie dostało. Dowodem na to są zdjęcia zamieszczone do dzisiejszego wpisu – niestety ich jakość jest słaba, jak zauważyłem aparat w moim telefonie kompletnie nie radzi sobie ze zdjęciami obiektów będących w ruchu. Ponieważ to dopiero drugi trening w kolcach, powoli przyzwyczajam się do zakwasów które schodzą przez kilka dni. Jednak jak nogi przestaną boleć, to efekt powinien być piorunujący :)
Podczas odcinków. (fot. Maciej Fingas)
            Kolejny start już w jutro. Na liście startowej zauważyłem, że uaktywnili się nasi „przyjaciele” z Kenii. No cóż, lekko nie ma, więc trzeba jakoś pogodzić się z obecnością ludności napływowej. Jakby to mało dobrych biegaczy mieszkało w województwie pomorskim. Podobno jednak biegacze z zagranicy uatrakcyjniają biegi w naszym kraju, choć mnie osobiście wydaje się to jedynie wabikiem na sponsorów - bo bieg ma wtedy międzynarodowy charakter. Myślę że szerzej na ten temat napiszę już wkrótce, bo sprawa z pewnością nie jest jednowymiarowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz