środa, 1 maja 2013

GP Lęborka w przełajach



Cześć!
            Przez ostatni nic nie umieściłem na moim blogu, trochę z powodu tego że odpoczywałem na treningach, a trochę dlatego że nie miałem weny na nowe publikacje. Poniedziałek i wtorek upłynęły mi pod znakiem łapania luza przed kolejnym startem, który miałem odbyć w Lęborku. W związku z faktem, iż w niedziele mocno się "przewentylowałem" w Linii, teraz trzeba było przez dwa dni tylko odpocząć i trochę się poruszać. Dlatego też w poniedziałek pobiegałem niecałe 15 km po leśnych ścieżkach, bez rytmów i w spokojnym tempie, natomiast we wtorek zrobiłem bardzo lekki rozruch, czyli zaledwie 4 km rozbiegania, podczas których wplotłem 2 luźne rytmy. Po powrocie do domu zrobiłem także delikatne rozciąganie, aby jeszcze lepiej dotlenić mięśnie.
            Ponieważ już w środę czułem się dobrze, a po starcie w niedziele nie było śladu, tak więc już przed startem postanowiłem sobie, że będę szedł mocno. Niewątpliwie całkiem dobra obstawa biegu była tylko ułatwieniem do wykonania tego założenia. Ponieważ jest to ostatni start przed biegiem 11 maja w Gdyni, który jest dopiero za 10 dni, nie miałem w zasadzie nic do stracenia, a mocne przetarcie przed ważnym startem świetnie "podbija", pozwalając wznieść się na wyżyny formy.
            Jak już wspomniałem wyżej, bieg mimo że rozgrywany na uboczu Lęborka, cieszy się dużą popularnością wśród regionalnej czołówki zawodników, którzy potrafią się tutaj licznie pojawiać. W związku z powyższym na kresce startowej stanęli między innymi Tadek Zblewski, Tomasz Grycko, Piotr Pobłocki, Sebastian Wąsicki, Krzysztof Paprocki i inni. W tym całym towarzystwie postanowiłem również dołożyć swoje trzy grosze i przynajmniej napsuć trochę krwi faworytom. Zawody rozgrywane są na ponad 2 km pętli, łącznie do przebiegnięcia jest ponad 6 km, czyli 3 takie pętle. Trasa biegnie leśnymi ścieżkami, jednakże w zasadzie nie ma podbiegów, jedynie jedno krótkie wzniesienie. Jeśli doliczymy bardzo długą prostą będąca w zasadzie równią pochyłą, spokojnie można stwierdzić, że mimo miękkiej leśnej nawierzchni trasa jest szybka, co znacznie wpływa na jej widowiskowość. Co więcej, dla bardziej ambitnych kibiców przy odpowiednim ustawieniu się, można na 1 pętli oglądać biegaczy 2 razy.
Wymiana uprzejmości przed startem
 
Poszli!
      Ale do rzeczy. Po wystrzale startera bardzo szybko wyklarowała się ok. 6 osobowa czołówka biegu, w której się znalazłem. Przez pierwsze koło schowałem się za dyktującym tempo Tomaszem Grycko i biegnącym koło niego Tadkiem Zblewskim. Niestety klasa obu rywali okazała się dla mnie zbyt duża, bowiem tuż po rozpoczęciu 2 koła zaczęli odrywać się od stawki. 

Koniec pierwszego koła
            Pierwotnie chciałem trzymać pierwszą dwójkę tak, aby nawet kiedy "spuchnę" wyrobić sobie odpowiednią przewagę nad pozostałymi zawodnikami. Szybko jednak musiałem spasować i okazało się, że zostałem prowadzącym w drugiej grupie zawodników, w której na początku byli (z tego co widziałem) Piotr Pobłocki i Sebastian Wąsicki. Być może był ktoś jeszcze, ale nie oglądałem się za siebie, tylko postanowiłem samotnie oderwać się od rywali i zacząłem od tego momentu dyktować mocne tempo. Na koniec 2 pętli byłem już pewien, że na plecach został mi jedynie Piotr Pobłocki, z którym stoczę walkę o 3 miejsce w biegu, bo niestety prowadząca dwójka sporo już mi uciekła. 
Początek ostatniego koła

            Mój przeciwnik nie zamierzał jednak rezygnować, i niedługo potem dał mi zmianę. Ponieważ czułem się mocny, postanowiłem nie czekać i na wzniesieniu znów dołożyłem wychodząc przed niego. Jak się okazało było to za słabo, bo chwilę potem znów widziałem plecy rywala. Wtedy nastąpił chyba krytyczny moment biegu, który ostatecznie zadecydował o losach 3 miejsca w dzisiejszym biegu. Kiedy tak biegłem za plecami zawodnika przede mną, zobaczyłem, a raczej wyczułem że ma moment kryzysu. Nie zwolnił, ale nie w jego kroku nie było widać mocy, być może miał wtedy jakiś kryzys (doświadczeni biegacze pewnie wiedzą o co mi chodzi). Wtedy szybko wysunąłem się na czoło i znowu zacząłem podkręcać tempo. Myślałem że biegnąc odpowiednio szybko, będę mógł jeszcze przed finiszem zgubić rywala i wbiec na metę niezagrożony. Niestety Pan Piotr, jako doświadczony zawodnik, chyba przetrzymał kryzys i tylko czekał za moimi plecami na atak. Kiedy wyskoczył mi na ostatnich 300 metrach niestety ja już byłem wypompowany bardzo długim dyktowaniem mocnego tempa i nie utrzymałem się za nim, aby przeprowadzić kontratak. Skończyło się na 4 miejscu. Mimo to jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego biegu, bowiem wykonałem naprawdę dużą pracę, która mam nadzieje zaprocentuje w przyszłych biegach, powalczyłem, co więcej spróbowałem rozegrać bieg w wariancie który nie jest moją najmocniejszą stroną, ale dzięki temu zyskałem dobre doświadczenie i przekonanie, że stać mnie na dyktowanie samotnie mocnego tempa przez długi dystans. 
Zmasakrowany przed metą
            Wierzę, że dzięki dzisiejszemu biegowi, 11 maja br. będę mógł cieszyć się z nowej życiówki na 10 km. Do tego jednak czasu trzeba wykonać jeszcze jakieś akcenty, aby potrzymać zwyżkującą formę.







1 komentarz:

  1. Cześć, widzę że biegłeś w adizero feather 2, jak sprawdziły się na takiej trasie? Mam przed sobą w sobotę start na 5km po mniej więcej takiej nawierzchni i zastanawiam się czy ubrać adizero czy pegasusy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń