niedziela, 28 kwietnia 2013

Bieg w Linii



Cześć!
            Dzisiaj pierwszy raz od półtorej miesiąca startowałem. Bieg odbywał się w miejscowości Linia (powiat Wejherowski), na dystansie ok. 7,8 km. Trasa prawie w całości wiodła po piaszczystych ścieżkach leśnych i polnych, z wyjątkiem kilku fragmentów po tartanowej (!!!) bieżni. Co do bieżni - byłem w ciężkim szoku że w tak małej miejscowości mają 4 torowy tartan, dobrej jakości. Aż dziw że Gdańsk dalej nie doczekał się miejskiego stadionu z bieżnią tartanową, który byłby dostępny dla ogółu mieszkańców... Profil trasy był pagórkowaty, z jednym mocnym podbiegiem ok. 200/250 m, który trzeba było pokonać 3 razy. Całość biegało się po 1 km pętli, potem wbiegało się na 2 duże pętle między okolicznymi gospodarstwami i lasem, a na koniec trzeba było pokonać jakieś 450 m po tartanie. Pogoda nie była może wymarzoną dla mnie jeżeli chodzi o starty, bo przed biegiem było chłodno, ale na sam start wyszło słońce i zrobiło się całkiem ciepło. Bieganie utrudniał szczególnie wiatr, co jest standardem w województwie pomorskim, jednakże tutaj było kilka całkowicie odkrytych fragmentów, gdzie biegacz był mocno narażony na podmuchy.
            Największymi faworytami biegu byli Tadek Zblewski i Piotr Pobłocki. Obaj jak na razie prezentują wyższy poziom sportowy niż ja (w szczególności Tadek), więc plan był taki, aby możliwie jak najdłużej trzymać się czuba i ewentualnie potem z długiego finiszu atakować. Bieg rozpoczął się spokojnie, tym bardziej że na samym początku zaczynało się od podbiegu. Na pierwszym kilometrze ukształtowała ok. 5 osobowa czołówka, w której się znalazłem. Status quo utrzymywał się do końca 1 dużej pętli, kiedy stało się jasne że wygra któryś z wymienionych wyżej zawodników, lub ja. Wtedy to zająłem 3 lokatę i starałem się trzymać blisko Piotra Pobłockiego. Niestety 2 pętla w moim wykonaniu nie była udana. Przyznam że trochę się zagotowałem. Kiedy udawało mi się zbliżać do 2 zawodnika, ten znowu mi odbiegał i tak w kółko. Szczerze mówiąc to zależało mi na tym, aby powalczyć i móc biec mu na plecach kiedy wbiegniemy na nieosłoniętą od wiatru drogę, co jednak się nie udało. O dziwo wtedy właśnie zacząłem mocno odrabiać straty, za co chyba zapłaciłem na dalszym odcinku, który był zbiegiem po leśnej ścieżce. Niestety w momencie kiedy wbiegałem na stadion miałem znowu dużą stratę do drugiego. Jednakże kiedy poczułem tartan pod stopami zebrałem się w sobie i zacząłem szaleńczo gonić rywala. Przewidywałem że nie uda mi się już wskoczyć na 2 miejsce, ale chciałem przynajmniej maksymalnie zniwelować dzielącą mnie stratę, co się udało.
            Start oceniam pozytywnie, nie był to perfekcyjny bieg w moim wykonaniu, co jednak zapewne wynika z faktu, że mało ostatnio startowałem. Okoliczność o której wspomniałem moim zdaniem zadecydowała o tym, że dziś było tylko 3 miejsce. Jednakże jestem przekonany, że takie podbijające starty okażą się dobrym przetarciem przed biegiem w Gdyni 11 maja, gdzie mam nadzieje na ładną życiówkę.
            Co do samej imprezy to oceniam ją bardzo pozytywnie. Klimat miasteczkowego pikniku bardzo mi odpowiadał. Przed biegami odbyła się nawet modlitwa prowadzona przez proboszcza miejscowej parafii, byli również lokalni decydenci i orkiestra dęta (klimat przypominał ten z serialu "Ranczo"). Fajnie że bieg odwiedziło sporo lokalnych mieszkańców (raczej nie startowali, ale oglądali), którzy licznie oblegali miejsce startu i mety, co zawsze motywuje do szybkiego biegania. Trasa jest całkiem ciekawa i stanowi dobrą odskocznię od biegów na szosie. Jedyne czego mi brakowało to... kiełbasek z grilla :)
Dekoracja w kategorii
            Po biegu wspólnie z Dorotą, Gosią i Tomkiem (którzy pojechali z nami kibicować), pojechaliśmy jeszcze zobaczyć co słychać na zawodach w Żukowie. Tam oprócz przekazania gratulacji biegającym chłopakom, pogadaliśmy trochę między innymi z Trenerem, a po dekoracji, wszyscy bardzo zmęczeni wróciliśmy do domu.

Tegoroczne trofea


2 komentarze: