Cześć!
Dzisiaj jak to zwykle przed treningiem
tempowym, mam w planie wykonanie siły biegowej - aktualnie robię same podbiegi,
ale kiedy będzie można robić szybkość na stadionie myślę, że będę robił także
skipy. Nie wydarzyłoby się dziś nic ciekawego, gdyby nie fakt, że od wczoraj
czuję ciężkie i zmęczone nogi. Wczoraj robiłem lekkie rozbieganie, jednak
zmęczenie, o którym mówię dało się wyczuć podczas wchodzenia po schodach. Nogi
są jakieś takie ciężkie, nie ma "luzu". Dzisiaj niestety utwierdziłem
się w tym przekonaniu już na pierwszych podbiegach. Specjalnie nie szarżowałem
z szybkością i spokojniej zbiegałem w dół niż to zwykle robię. Dlatego też
postanowiłem zrezygnować z 16 podbiegów i zrobiłem tylko 10. Wyszło i tak 1,5
km, więc jest to już niezły bodziec, tym bardziej że w ostatnich tygodniach
wykonuję tę jednostkę bardzo sumiennie, także odpuszczenie jednego dnia może w
dłuższej perspektywie okazać się zbawienne. Jak już kiedyś pisałem,
najważniejsze żeby szybko biegać na zawodach, a w tym celu nie zawsze można
ładować trening bez opamiętania, ale sztuką jest czasem odpuścić, o czym
niestety wielu biegaczy zapomina (w tym także i ja). Dzisiaj jednak nogi
ewidentnie nie zapodawały, chociaż tlenowo jest bardzo dobrze. Być może ma na
taki stan wpływ pogoda, bo z mojego doświadczenia wynika, że podczas wiosennego
przesilenia muszę bardzo uważać na takie momenty podmęczenia, aby uniknąć
przetrenowania. Tym bardziej że jutro biegam najważniejszy trening w tym
tygodniu, czyli trening tempowy.
Aby zniwelować skutki ociężałych
nóg, po treningu przeprowadziłem obowiązkowy zestaw ćwiczeń rozciągających.
Dodatkowo użyłem kijka (opiszę jego działanie wkrótce), a potem... Nalałem sobie
brodzik z lodowatą wodą, po czym przesiedziałem w nim ponad pięć minut. Z trudem
przyszło mi wejście do lodowatej wody, ale jak się przyzwyczaiłem to dało się
wysiedzieć.
Ice cold Baby! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz