czwartek, 18 kwietnia 2013

Wreszcie ciepło!



Cześć!
     Dzisiaj w treningu luźniejszy dzień, w którym nabiłem trochę kilometrów i odpoczywałem od mocniejszych akcentów. Co jednak najważniejsze, to był pierwszy taki raz, kiedy było mi autentycznie gorąco. Niestety popełniłem dzisiaj szkolny błąd, czyli nie dostosowałem ubioru do panujących warunków. Ubrałem lekkie, ale długie getry i antypot z długim rękawem. Temperatura była dziś na tyle wysoka, że spokojnie można było biegać na krótko, tym bardziej że wybrałem trasę spod domu w kierunku Sopotu - a więc raczej odkryta, gdzie nie bardzo było się gdzie schować. Jednakże z uwagi na fakt, że gardło wciąż mnie lekko boli, uznałem że zbytnie rozbieranie się będzie zbyt ryzykowne. Jak się okazało pomyliłem się. Jednakże nie mam w zwyczaju narzekać na ciepło, więc teraz też tego nie zrobię. Tak naprawdę największe kłopoty przysporzył mi mocny wiatr wiejący w twarz już w drodze powrotnej. Trwało to prawie 4 km, co więcej wraz z „stawiającym” wiatrem do oczu leciał piach, którego drogowcy nie zdążyli jeszcze uprzątnąć. Także można powiedzieć, że końcówka biegu nie była zbyt przyjemna.
      W tym miejscu muszę też poruszyć kwestię związaną z przesileniem wiosennym. Zmiana pogody z zimowej na wiosenną, oprócz niewątpliwej przyjemności biegania w cieple, wiąże się z ryzykiem podłapania anemii, czy stanu przemęczenia. W związku z tym, chciał czy nie chciał,  należałoby w tym okresie szczególną uwagę zwrócić na to co się je. W zimie dieta jest bardziej uboga w warzywa i owoce, dominują potrawy bardziej ciężkie i kaloryczne. Przyznam, że nie jestem specjalistą w dziedzinie żywienia, można powiedzieć że jem przeciętnie tak jak każdy, co więcej nie stronię od mojego ulubionego napoju - Coli, no i chipsów. Wprawdzie staram niezdrowe żarcie ograniczać jak mogę, ale wychodzi z różnym skutkiem.
     Niemniej jednak, aby ustrzec się przed nieprzyjemnymi skutkami wiosennego przesilenia, zawsze zwracam uwagę, aby w mojej diecie pojawiły się w dużej ilości owoce i warzywa. I tak - na śniadanie jem np. kilka kanapek, na których obowiązkowo znajduje się rzodkiew, papryka, ogórek, pomidor. Do tego jakiś banan, pomarańcza, do obiadu sałatka. Ponadto, po treningu węglowodany uzupełniam odżywką węglowodanową z elektrolitami, tak aby oprócz węgli uzupełnić to, co wydaliłem wraz z potem. 
Tak powinien prezentować się posiłek w czasie wiosennego przesilenia.
       Mam nadzieje że wszystkie te zabiegi pozwolą w dobrym zdrowiu dostosować się do zmian w pogodzie, no i efekty przyjdą podczas startów w maju.

2 komentarze: